Czy prawda zobowiązując – wyzwala czy zniewala?

Rozmowa Jacka Cydzika CSsR i Tadeusza Stycznia SDS

T. S.: Dokładnie to. Wyzwolić w drugich dobro miłością. Nasz Norwid powie, że w końcu liczą się tylko te dwie rzeczy, poezja i dobroć…

J. C.: Czy nie potwierdza tego na swój sposób reakcja owego postmodernisty, który zasądził CHRYSTUSA na śmierć – zadeklarowawszy przedtem Jego niewinność? Bo taka wola ludu. I czy nie strach? Ale przedtem nie umiał nie użyć tych słów, słów języka prawdy: Ecce homo! Oto człowiek! Oto prawda o człowieku.
Czy nie trzeba będzie wam urządzić, Księże Profesorze, kolejnej sesji zmieniając nieco jej temat: Czy – i jak – prawda przekonuje? Lub lepiej: Jak zjednywać dla prawdy?

T. S.: Ta nasza obecna sesja miała także i ten wątek na uwadze. Najwyraźniej podjął go ks. dr Alfred Wierzbicki. Tyle że sesja się kończy, a o jej wartości rozstrzygać będzie to tylko: na ile będziemy umieli świadczyć temu, co nam było dane doświadczyć i przeżyć. Trzeba nam świadczyć prawdzie, jeśli chcemy być jej sługami. Służyć prawdzie!

J. C.: Posługa prawdzie. Posługa myśleniu…

T. S.: Tak. To pociąga. Ale i przeraża. Trzeba bowiem umieć co nieco wycierpieć dla prawdy, być dla niej gotowym – wpisać krzyż w dzieje swego krzyża. Mówi o tym CHRYSTUS swym uczniom wyraźnie na drodze z Jerozolimy do Emaus, na drodze, która przecież była ucieczką. Ucieczką. Od czego? Do czego? Od Kogo do… kogo? Czy nie od BOGA do siebie? – podpowiada nam św. Augustyn. Lęk i drżenie może nas ogarnąć… O samych siebie!
Bałbym się o siebie, bojąc się siebie samego przede wszystkim, gdybym nie był pewny, że na tej drodze nie zostawi mnie, nas obu, ani nikogo z ludzi, do których idziemy, wiadomo Kto… Pozwala mi to, ta certezza, ta pewność, pośród całego swego lęku zawołać do siebie samego z myślą o wszystkich i o sobie: ON mnie nie zostawi. ON nikogo z nas nie zostawi. Bo zaparłby się sam siebie. A więc: ON zawsze ze mną, a każdym, z nami, wśród nas, w nas. Nieodwołalnie. Biorę więc z sobą na dalszą drogę – by zakończyć już – i dla siebie i dla wszystkich tych, do których moja droga prowadzi, parę tych niezwykłych w swej treści słów od św. Augustyna: Nie ma mnie, PANIE, bez CIEBIE. We mnie. Mego STWÓRCY. I mego ZBAWCY. Intimior intimo meo.
Stąd swój jestem, gdym jest z własnego wyboru Twój. Cały Twój. Totus tuus. Mój OJCZE! Mój WYBAWICIELU!
Od kogóż to trzeba się tego uczyć, idąc dalej drogą tej logiki, jeśli nie od tej, która wyraziła swym nieodwołalnym „tak” wobec BOGA, OJCA, gotowość zostania MATKĄ JEGO SYNA? I tak naszego BRATA. Stąd to Totus tuus ma podwójnego ADRESATA.
Czy to nam nie wystarczy? Czy trzeba nam czegokolwiek więcej? Myślę, że niczego zgoła…
Oto czego nas niestrudzenie uczy Ojciec Święty, tym dwumianem, dwusłowiem, Totus Tuus, lecz bardziej jeszcze świadectwem…
Któż z nas teraz jeszcze nie widzi Jego twarzy, tak utrudzonej, i jakże radosnej, na paryskim hipodromie, gdy rozsyła ponad milion młodych na cały świat? Na progu trzeciego tysiąclecia. By dawali świadectwo Prawdzie, która wyzwala…
Ale Ojcze Kochany! Chyba już dosyć słów. Spróbujmy świadectwa!

J. C.: Spróbujmy właśnie iść w życie, aby ten temat zjednywania drugich dla Prawdy dawaniem siebie, i dania siebie samego przekonać Prawdzie – czyli Jezusowi – stał się tematem naszego życia, żeby On się stał tym tematem.
Dziękuję serdecznie Księdzu Profesorowi za tę rozmowę.

T. S.: dziękuję.