Czy prawda zobowiązując – wyzwala czy zniewala?

Rozmowa Jacka Cydzika CSsR i Tadeusza Stycznia SDS

Czy prawda – w tym właśnie układzie – nie okazuje się wręcz ową jedyną mocą, której człowiek poddając się , owszem, oddając jej siebie, nie tylko nie niewoli samego siebie, lecz – wręcz przeciwnie – jedynie w ten sposób siebie jako siebie ocala i potwierdza swą tożsamość, ujawniając przy tym i potwierdzając przez to także wyzwalające moce swej wolności? Czy nie tu właśnie plasuje się CHRYSTUSOWE orędzie: Poznacie prawdę i prawda was wyzwoli…?

J. C.: Tak więc tu oto – w tym „jak?” – leży cały punkt ciężkości wiodącego pytania tej sesji…

T. S.: Właśnie. Punkt ciężkości samego pytania, i samo sedno zarazem wskazania na to pytanie adekwatnej, jak sądzę, odpowiedzi, samo sedno ukazania…

J. C.: … prawdy o relacji wolności do prawdy.

T. S.: Dokładnie. Podejmując to właśnie pytanie , chcieliśmy je – posługując się językiem Norwida – sprowadzić na bruk konkretu, także społecznego, i tam niejako unaocznić i „sprawdzić” odpowiedź na to pytanie, proponując każdemu spotkanemu na ulicy człowiekowi podjęcie małego eksperymentu na samym sobie: Proszę spróbować zaprzeczyć aktem wolnego wyboru temu, czemu -–stwierdziwszy to sam osobiście jako naoczny świadek – sam temu już jako przedmiotowej prawdzie przyświadczył i sam temu wciąż nadal – jako podmiot poznania – przytakuje! Czy można to uczynid? Czy można – innymi słowy – mówid temu samemu zaraz „Tak” i „Nie”? „Tak” – własnym aktem poznania, i zarazem :Nie” – własnym aktem wolnego wyboru?

J. C.: Oczywiście. Można! Człowiek może bowiem zaprzeczyć temu, czemu przytakuje.

T. S.: Może! Przypomnijmy sobie słynne słowo „thimszel”, „możesz”, „nie musisz”, z powieści Johna Steinbecka Na wschód od Edenu. Mnie urzekła przed laty ta powieść tym słowem, thimszel, „możesz”, słowem-bohaterem tej powieści. Tak. Możesz, nie musisz. Tylko czy nie powinieneś? Czy ci wolno? Ojciec zna tę sprawę doskonale ze swego biblijnego warsztatu… Człowiek może więc sam zaprzeczyć temu, czemu sam przytakuje. Video meliora, proboque. I co dalej? Deteriora sequor…
Tylko – niech teraz już każdy sam siebie gruntownie przebada, niech wejdzie sam w siebie, i sam sobie udzieli – po zastanowieniu – szczerej odpowiedzi na te oto dwa pytania:
1) czy wolno mu tutaj to, co może, i 2) czy – czyniąc to – jest jeszcze wolny?
Czy bowiem, zaczynając od drugiego pytania, człowiek rzeczywiście zależy jeszcze od siebie, i czy rzeczywiście wówczas pozostaje jeszcze sobą, czy też – wręcz przeciwnie – dokonuje rozłamu w samym sobie sięgającego głębi własnego „ja”, skoro sam osobiście zaprzecza swoim wyborem temu dokładnie, czemu sam zarazem przytakuje własnym aktem poznania: stwierdzonej przez siebie samego prawdzie?
A – przede wszystkim – czy wolno mu to uczynić i na to samemu sobie zezwolić? Wracamy do pytania pierwszego.
Oto wobec czego tu człowiek staje – jako rozumnie wolny podmiot: czyli podmiot poznania i zarazem podmiot wolnego wyboru w jednej i tej samej osobie, stając w obliczu wyzwania stwierdzonej przez siebie prawdy. Czy człowiek przez to „Tak” i „Nie” wobec: 1) prawdy tego, co stwierdza, i 2) wobec samego siebie – jako jej „naocznego świadka”, a więc wobec prawdy o samym sobie jako tym, kto ją stwierdza – sam nie przekreśla swej samozależności, czyli swej wolności, a ostatecznie swej tożsamości, ulegając – cóż z tego, że dobrowolnie (czytaj samodzielnie) – naporowi jakiejś siły – czy to z wewnątrz, jak „moce ciała” lub „pycha żywota”, czy to z zewnątrz, czyli poddając samego siebie we władanie jakiejś przemocy, jak choćby groźbie lub obietnicy jakiegoś Piłata? Nie widzisz, że mogę cię wypuścić na wolność i że mogę cię wydać na śmierć krzyżową? I tak dla przykładu: Czy ktoś, kto – w dobie PRL wyklina w drodze do urny wyborczej na tych, na których zaraz potem oddaje swój głos, jest rzeczywiście wolny, czy zależy sam od siebie, czy pozostaje sobą? I czy Piotr, który oświadcza, że nie zna CZŁOWIEKA, którego doskonale zna, jest wolny? Dlaczego nie? Odpowiedzmy sobie!