Czy prawda zobowiązując – wyzwala czy zniewala?

Rozmowa Jacka Cydzika CSsR i Tadeusza Stycznia SDS

Dlatego, że samozakłamanie to samozniewolenie, najgorsza z możliwych form zniewolenia. To autokatastrofa. Kto świadomie i dobrowolnie zaprzecza dokładnie temu, czemu sam zarazem przyświadcza, dokonuje aktu względem siebie samobójczego. Wyraża swą zgodę – jako podmiot, który sam siebie związał poznaną przez siebie prawdą, na coś, co jest jej zaprzeczeniem, czyli logicznie rzecz biorąc jest niemożliwe, acz moralnie rzecz biorąc jest wciąż i to tragicznie możliwe! – na absurd! Człowiek może zaakceptować sprzeczność, i de facto ją niekiedy akceptuje, zakłamując wówczas jednak – nieuchronnie! – samego siebie przez to równoczesne: „tak” i „nie”, i wprowadzając przez to – w głąb samego siebie – tragiczne rozdarcie. I – w taki sposób właśnie – utratę samozależności. Owszem, dobrowolnie. Ale czy nie właściwsze jest tu słowo: samowolnie? Tak oto konstatujemy: Sam sobą rządzi, czyli jest wolny, ten tylko, kto prawdą się rządzi, kto prawdą pomiata, samym sobą pomiata. Wprowadza jakby nie-ja w obręb własnego ja. Drzewa umierają stojąc. Człowiek może się stać – mocą własnego wyboru – moralnie umarły za życia: żyjąc nadal fizycznie – jako „martwa dusza”.
Stąd też Karol Wojtyła, jako Autor dzieła Osoba i czyn, powie, że osoba ludzka żyje i spełnia się jako rozumnie wolne ja zawsze i tylko, gdy aktem wolnego wyboru przekracza samą siebie w stronę prawdy, która własnym aktem poznania stwierdziwszy sama ją już za prawdę tymże aktem uznała. To przekraczanie samego siebie w stronę prawdy, tego rodzaju autotranscendencją – nazwał dlatego drugim imieniem osoby. Tylko konsekwencja aktu wolności podmiotu jako podmiotu wolnego wyboru wobec samego siebie jako podmiotu aktu poznania, tylko jego „tak” aktem wyboru wobec własnego „tak”, wyrażonego uprzednio własnym aktem poznania – ocalić może człowieka przed samoniszczącym rozdarciem swej spoistości poprzez akt zgody na równoczesne „tak” i „nie”. Stąd Karol Wojtyła , jako autor poematu Narodziny wyznawców, dopowie tę rzecz do końca językiem poezji: Bo jeśli prawda jest we mnie – musi wybuchnąć. Nie mogę jej odepchnąć, bo bym odepchnął sam siebie.
Oto dlaczego nie wolno nam nigdy zapomnieć wiekopomnie Doniosłej polskiej lekcji na temat sedna wolności człowieka, upamiętnionej potem na plakacie „Solidarności” sprzed 4 czerwca 1989 roku: Żeby Polska była Polską – 2+2 musi być zawsze cztery, czyli, Żeby człowiek ocalił swą wolność, także jako obywatel, winien mówić prawdzie – zawsze tak, fałszowi – zawsze nie. Zdrada prawdy – to zdrada wolności. I samego siebie. Ucieczka od prawdy – to ucieczka od wolności w niewolę samowoli. To ucieczka od samego siebie. Ucieczka, na którą człowiekowi nigdy pozwolić sobie nie wolno. 2+2 musi być zawsze cztery. Trzeba tedy, by każdy z nas uwiecznił w swej żywej pamięci samo sedno owej rezurekcji ducha w narodzie, który ujawnił się w tzw. Solidarnościowym zrywie sumień. Nigdy nie wolno zdradzić tej sui generis „trójjedni”: prawdy-wolności-siebie, nawet gdyby komuś na to przyszła nie mała ochota. Także z tego powodu, że każdego drugiego bez wyjątku w jego rdzennej istocie zdradza, w jego „sobości”, w jego „Selbstsein”, jak po powie R. Spaemann, czyli w jego prawdzie o sobie, ten, kto tę „trójjednię” w samym sobie zdradza. Czy nie to stanowi samo sedno przykazania miłowania drugiego jak siebie samego? – co zresztą również tak dobitnie wykłada i uwydatnia Autor studium: Osoba: – podmiot i wspólnota.
Trzeba to szczególnie ostro widzieć i mieć na uwadze teraz, czyli w chwili, kiedy znowu raz po raz słyszymy i takie głosy, a nawet rady, żeby – w imię wolności – usunąć raz na zawsze kategorię prawdy – zwłaszcza prawdy o człowieku, o jego istocie, naturze – z obszaru organizacji, czyli z polityki, tworzenia prawa w państwie, ponieważ – jak to wyraził jeden ze znanych postmodernistów (Richard Rohrty) – prawda antagonizuje społeczeństwo.