Czy prawda zobowiązując – wyzwala czy zniewala?

Rozmowa Jacka Cydzika CSsR i Tadeusza Stycznia SDS

Oto dlaczego ten jeden jedyny temat, temat relacji wolności do prawdy drążyliśmy z żarliwą troską wraz z Ojcem Świętym w ciągu tych całych trzech dni, aby z tym głębszym przekonaniem móc – jako konkretnie doniosły wynik naszej sesji – w obecnym momencie dziejowym podkreślić wieczną aktualność słów CHRYSTUSA: Niech mowa wasza będzie zawsze: tak tak, nie nie.

J.C.: Mówi to – i świadczy o tym – ten, kto wobec Piłata wyznaje: Jam po to się narodził i po to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie…

T. S.: Tak więc sam Chrystus wypowiedział i potwierdził to, co w tej sprawie najważniejsze, nie tyle słowami, a w każdym razie nie tylko słowami, ile bezsłownymi gestami, aktami świadectwa, aktami miłości wiernej człowiekowi do końca. I dlatego nie zstąpi z krzyża, choć ma moc to uczynić. Dlaczego? Widzi to doskonale Jan. Więcej! On wie o tym – stojąc pod krzyżem. Przecież parę dni wcześniej był świadkiem wskrzeszenia Łazarza. Dlatego powie po latach, przekazując to nam wszystkim: A myśmy uwierzyli miłości… A dzień przedtem Chrystus rzuca się swym uczniom do stóp w Wieczerniku. Dlaczego? Aby im tym sposobem ukazać ich godność i w ten sposób skłonić do jej uznania i przyjęcia. A więc świadectwo. Ostatnia i pierwsza zarazem kartka etyki.
Jest to widocznie najskuteczniejsza metoda pozyskiwania człowieka dla prawdy, wpływania na jego wolność bez jej niewolenia, czyli w taki sposób przekonywania człowieka racjami prawdy i aktami świadectwa, by to on sam w końcu dojrzawszy racje prawdy, sam je za swoje uznał i sam dojrzał do ich wybrania, by po prostu sam wybrał swe wybranie, i sam siebie definitywnie związał prawdą o sobie, o swej niezwykłej godności. Tzw. Opcja fundamentalna, o której mówimy w etyce, teologii moralnej i ascetyce, to właśnie to.
Wciąż o tym myślę, gdy patrzę na gest Jana Pawła II całującego ślady stóp na ziemi, po której stąpają ci, których kraj odwiedzając, pragnie im spojrzeć w oczy, twarzą w twarz. Gdy patrzę na tego utrudzonego Papieża, Pielgrzyma… widzę Chrystusa w Wieczerniku. U stóp uczniów. Może i ci, których Jan Paweł II odwiedza, to samo o tym „pierwszym pocałunku” myślą? Chrystus – w swym zastępcy – u ich stóp. Lub może pomyślą potem? Może dopiero, gdy sami zobaczą, kogo przebodli… Czy nie do tego właśnie Ojciec Święty nawiązywał w jakiś sposób w swej homilii pod Krokwią w Zakopanem?
Lepiej później niż wcale. A lud zapłakał. Może niekiedy łzami Piotra na dziedzińcu? Myślę, ze ciężar moralny ostatniej pielgrzymki można by wręcz mierzyć ilością wylanych łez – w tamtych dniach – w Polsce.
Albert Schweizer użycza nam zwięzłych słów dla wyrażenia tego niemego gestu miłości, gestu, który łączy objawianie wymagającej prawdy o człowieku do końca z miłością człowieka do końca. Powiada słynny szwajcarski lekarz trędowatych: Das Gute von dem anderen herauslieben.
Rzecz godna uwagi: Ojciec Święty, w czasie swej wizyty na KUL przed 10 laty powiedział do nas: Uniwersytecie! Alma Mater! Służ Prawdzie! Jeśli służysz Prawdzie, służysz Wolności! Służysz Wyzwoleniu Człowieka i Narodu. Służysz Życiu!
Aż pięć razy pod rząd: Służ!
Nie powiedział: ucz prawdy, głoś prawdę, choć na pewno to także miał na uwadze. Ale powiedział: Służ Prawdzie! Chodzi o świadectwo. Czyżby to był przypadek tylko?
To te właśnie słowa stanowiły niewypowiedziane wprost motto i zarazem centralny temat naszego seminarium w Castel Gandolfo.

J. C.: Czyli propozycja postmodernistów: uwolnienia się od prawdy, by uwolnić wolność od niepokojów wywołanych próbą, czy pokusą, zrzucenia z siebie jej ciężaru, jest do uleczenia tylko tym jednym lekarstwem: świadectwo, świadectwo, świadectwo…

T. S.: Tak! Das Gute vom anderen herauslieben…

J. C.: Wyzwolić w drugim dobro, wydobyć je miłością, „wydobyć je miłością, „wykochać je”…