Cykl ośmiu Rozważań Wielkopostnych

według Gościa Niedzielnego z 2006 roku

Wykonało się (VI)

V Tydzień Wielkiego Postu

rw6-1

Jezu! Wszystko skończone. A jednak to co wygląda jak beznadziejny finał, jest nowym początkiem. Świat jest zbawiony, pokonana śmierć, zwyciężony grzech. Brama życia otwarta.

Dziękuję Ci, Jezu, żeś wytrwał do końca. Pomóż mi zrozumieć prawo Paschy, że ziarno musi obumrzeć, by wydało plon, że śmierć jest życiem, ubóstwo – bogactwem, a cierpienie – łaską. Daj mi proszę, tak żyć, by u kresu móc powiedzieć: wykonało się.

Wykonało się Jana Pawła II – ks. Tomasz Jaklewicz
Jego śmierć była jak pieczęć potwierdzająca dokonane dzieło. Życie spełnione i wierne aż po ostatnie „Amen”. Umierający Jan Paweł II mógł bez wątpienia powtórzyć za Ukrzyżowanym: „Wykonało się!”.

Czerwony autobus- Przemienieni

Marcin Jakimowicz

rw6-2Ojcze, jak ty to zrobiłeś, że na twoje imię młodym śmieją się oczy? – dziwi się Maciek Syka

Szarpnęło. Maciek Syka, chłopak siedzący po uszy w hip-hopie rozsiadł się na siedzeniu autobusu. Nagle z tylnych siedzeń usłyszał strzępki rozmowy. Kilku młodych chłopaków żywo dyskutowało: „To co, jedziemy do Romy, tak jak rok temu? Parę zupek chińskich, do tego kilka bochenków chleba, zrzutka na paliwo i możemy ruszać na rocznicę. Audicą mojego taty”. Maciek podszedł do nich. Zagadnął. A już po chwili zatłoczony pojazd komunikacji miejskiej usłyszał opowieść o tym, kim dla tych młodych ludzi był Jan Paweł II. Rok temu byli w Rzymie, na pogrzebie. Jednak najważniejsze zmiany w ich życiu zaszły trochę później.

„Wiesz, to był bez wątpienia wielki człowiek. On dał podwaliny pod coś, co zaczyna się dopiero teraz rodzić. To całe hasło »Pokolenie JPII«, to nie wymysł mass mediów. My naprawdę tak się czujemy. To nie jest tak, jak myślą niektórzy, że my, młodzi ludzie, nie potrzebujemy Boga. Ja myślę, że potrzebujemy go chyba bardziej, niż np. nasi rówieśnicy żyjący w XVII, XVIII wieku. Bo żyjemy w czasach, gdzie zewsząd emanuje zło kunsztowne. Papież zaś był tym, który pokazywał nam, swoim przykładem życia, że dobra jest znacznie więcej niż tego, co złe” – mówi podekscytowany ogolony na łyso Michał.

Przystanek. Ludzie wysiadają, wsiadają. Tylko jedna pani cały czas słucha rozmowy, niedowierzając chyba do końca w to, co słyszy. Czy grupka młodych może w zwykłym autobusie prowadzić takie dysputy? Widać, że chłopaki naprawdę żyją tym, o czym opowiadają. Przez głowę Maćka przelatują setki myśli: „Jak to jest, drogi Ojcze Święty, że będąc zwykłym człowiekiem, doprowadziłeś do tego, że jeszcze rok po twojej śmierci, na samo twe imię w ludzkich sercach odzywa się taki entuzjazm i radość wiary?”.

Z rozmyślań wybija go głos najwyższego z czworga chłopaków: „Wiesz stary, kiedy Papież jeszcze żył, w soboty chodziło się na dyskoteki. Miałem wtedy dziewiętnaście, dwadzieścia lat. To były imprezy: tańczyliśmy na parkiecie po osiem godzin bez przerwy. Do domu wracaliśmy dopiero około czwartej, piątej nad ranem. Od razu szliśmy spać. W mojej rodzinie była jednak pewna zasada: ojciec kazał nam wstawać zawsze na „Anioł Pański”, by posłuchać i zobaczyć Jana Pawła II. Wspólne, niedzielne śniadanie mogliśmy przespać. Jednak jego już oglądaliśmy przed telewizorem całą rodziną.

A teraz to naprawdę jest jeszcze dopiero początek! – mówi potężnie zbudowany chłopak – bo ja dopiero po śmierci Papieża zacząłem chodzić do kościoła. I chodzę do dziś. Wcześniej oglądaliśmy z rodzicami ten „Anioł Pański” i potem często oni szli sami na Mszę. Nam się nie chciało. Nie rozumieliśmy taty. Jednak byłem rok temu na pogrzebie Jana Pawła II, wśród tysięcy ludzi widziałem szczęśliwe rodziny. Ojcowie z dziećmi na ramionach stali w wielogodzinnych kolejkach do bazyliki. Obok nich stały żony. Wiem, że tego widoku nie zapomnę. Chciałbym kiedyś być takim ojcem. Dlatego teraz co niedzielę jestem na Mszy wraz z bratem i rodzicami. Uczę się odkrywać w niej to, co odnajduje mój własny ojciec. Jakąś siłę i radość. Papież byłby chyba ze mnie dumny?” – kończy dryblas.

– Ilu jest jeszcze takich, młodych ludzi, w których w tamtą noc 2 kwietnia coś drgnęło? – pomyślał Maciek. Autobus zatrzymał się. Chłopak wysiadł na zmarznięty, szary chodnik.

Zamknęli agencję towarzyską – Przemienieni 

Przemysław Kucharczak

rw6-3Pieniądze to nie syćko – mówią bracia Tadeusz (z lewej) i Józef Galicowie

Józek zadzwonił po braci. „Koniec, chopy!” – twardo zdecydowali. – I natychmiast zamknęliśmy agencję, nie czekaliśmy z tym ani minuty – wspomina dziś Józef Galica.

Różni ludzie chcieliby znów otworzyć tu agencję: oferują Galicom duże pieniądze za wydzierżawienie budynku. – Ale my im mówimy: nie. Dutki to nie syćko, pieniądze to nie syćko. Jo wieki nie byda żył. Kożdyn jedyn będzie musiał stanąć przed Panem Bogiem. A tam już nie ma ściemy. Chcę w niebie uścisnąć dłoń mojego brata, który zginął w wypadku 20 lat temu – mówi zdecydowanie Józef Galica.
Bracia zdjęli też wszystkie reklamy kierujące do agencji. Klienci, którzy dojeżdżali tu z Zakopanego, byli zszokowani. – Już wcześniej sobie myślałem, żeby ten lokal zamknąć. Ale myśleć to nie to samo, co robić… Nie zdobyłem się na to, bo były z tego ładne pieniądze – mówi pan Józek.

Siła do zerwania z tym sposobem na życie przyszła do Galiców sama, i to nagle. Właśnie wtedy, gdy słaby i chory Papież odchodził do nieba. – Czasami człowiek nie umie czegoś załatwić. Widać Ojciec Święty się wstawił. Ja go przez całe moje życie pilnie obserwowałem i zawsze w nim widziałem nojwiynkszego gazdę – mówi pan Józef. – No i przez te lata nie opuściłem w niedzielę ani jednej Mszy. To ważne, żeby księża nie wyrzucali z kościołów takich ludzi jak mnie. Jo Pisma Świyntego może nie czytom, ale słuchom. I słyszałem, że jak się jedna owca odłączy od stada, to ona dla Pana Boga jest ważniejsza od całego stada! My też z braćmi pobłądzili. Ale każdy ma prawo swój błąd naprawić – dodaje.

Galicowie mieli ciężkie dzieciństwo. – Mam wspaniałą matkę. Dziękuję za nią Bogu, dziękuję za rodzinę, za dzieci. Mój ojciec też był dobrym człowiekiem, ale od jego charakteru silniejsza była wódka. Był taki moment, że bardzo się za niego wstydziłem, biłem się z kolegami, którzy mnie z powodu taty wyśmiewali. Jak ojca i wodza traktowałem wtedy mojego brata Bronka. Kiedy Bronek zginął, miałem 16 lat. I wtedy ja musiałem zostać takim ojcem dla moich braci – wspomina.

Bracia mają w okolicy przydomek „Gódbaje”. Prowadzili już warsztat blacharski i studio nagrań wideo. – A później się pogubiliśmy i otworzyliśmy agencję. Teraz, choć mam mniej pieniędzy, nie żałuję. Ludziom się tylko wydaje, że za pieniądze można kupić wszystko – podkreśla Józek Galica.

Galicowie chcą zająć się budownictwem. – A jak trochę przyjdę do pieniędzy, to chcę działać charytatywnie, pomagać dzieciom. Żeby ludzie kiedyś powiedzieli: „Ci Gódbaje to nie tacy źli ludzie. Nagrzeszyli w życiu, ale też pomagali ludziom”. Chcę, żeby moje dzieci się za mnie nie wstydziły – mówi Józek Galica. – Te rany cośmy se zadali, będą się długo goić. Wiem, że ludzie mnie będą długo palcami pokazywać. Trudno. Jeśli ktoś jest bez grzechu, niech w nas rzuci kamieniem. Ale wiysz, że od roku czuję się jakby lżejszy, że normalnie patrzę ludziom w twarz? – mówi.

Wg http://gosc.pl/doc/793469.Wykonalo-sie-VI