Cykl ośmiu Rozważań Wielkopostnych

według Gościa Niedzielnego z 2006 roku

Życie! (VIII)

Wielkanoc

rw8-1

Siedem słów z krzyża. Były światłem na wielkopostnej drodze.  A jednak ostatnie słowo na temat losu Jezusa i losu naszego nie należy do śmierci, lecz do Życia. Krzyż i Zmartwychwstanie są jak dwa skrzydła ołtarza, na którym Chrystus zadał śmierć śmierci. „Ukrzyżowanie” i „Zmartwychwstanie” nie były pokazywane razem. Na co dzień chorzy widzieli tylko „Ukrzyżowanie”. Podczas świąt ołtarz otwierano, i wtedy oczom cierpiących ukazywała się radosna perspektywa Zmartwychwstania. Cały czas widzieli jednak na dole, na tzw. predelli, „Złożenie do grobu”.

Ósme słowo: Życie!

ks. Tomasz Jaklewicz

Siedem kart ze słowami z krzyża pomagało nam przeżyć Wielki Post. Nie szukajcie ósmej, szukajcie Zmartwychwstałego

Uderza skromność ewangelicznych świadectw o Zmartwychwstaniu. O ile męka i śmierć Jezusa opisane są obszernie, mocną, zdecydowaną kreską, o tyle prawda o tym, że Jezus powstał z martwych, przekazana jest w zupełnie innym stylu. Ewangeliści szkicują obraz Zmartwychwstałego skromnie, bez triumfalizmu, bez satysfakcji zwycięzców. Pulsuje w tych świadectwach zdumienie i radość. Stało się coś, czego nie da się sprowadzić do czysto historycznego wydarzenia, coś, co wymyka się reporterskim opisom czy chłodnej, naukowej analizie. Mamy do czynienia z tajemnicą, która domaga się wiary. Nie ma w Ewangeliach opisu Zmartwychwstania! Samo wydarzenie zakrywa ciemność Wielkiej Nocy. Są tylko dwa znaki, świadczące, że Jezus żyje. To pusty grób oraz świadectwa kobiet i mężczyzn, którzy spotkali zmartwychwstałego Pana. To musi nam wystarczyć. Widziałem niedawno dwa małe krokusy, przebijające się nieśmiało ponad resztkami sczerniałego śniegu. To wystarczy, by uwierzyć, że nadchodzi wiosna.

Po Bogu można spodziewać się więcej
To, co wyglądało w życiu Jezusa na definitywny koniec, stało się początkiem. Początek odsyła do przyszłości. Pełny sens tej paschalnej przemiany Chrystusa odkryjemy dopiero kiedyś. Przyszłość nigdy nie jest przedmiotem wiedzy, lecz oczekiwania, pragnienia, tęsknoty. Uczniowie idący do Emaus mówią: „A myśmy się spodziewali…” (Łk 24,21). Słychać w ich wyznaniu rozczarowanie, poczucie klęski. Jezus dołącza do nich, najpierw cierpliwie słucha, pozwala, by wylali cały swój żal. A potem stopniowo prowadzi ich do odkrycia, że po Bogu mogą spodziewać się znacznie więcej, niż dotąd sądzili. Znacznie więcej!
Jesteśmy podobni do nich. Trudno nam objąć sercem, wyobraźnią, rozumem to „więcej”. Żyjemy w ciasnej przestrzeni, wbici w terror terminów, ograniczeni horyzontem własnych ambicji, krótkowzrocznością wiedzy, małodusznością serca. Zmagamy się z rozczarowaniami, które wypłukują z nas systematycznie życiową energię, a nieraz nagle zwalają z nóg. Tylko nadzieja jest w stanie uchwycić owo „więcej”, które przynosi Zmartwychwstały. Wielkanocna nadzieja mówi, że zło, grzech, śmierć nie mają przyszłości. Przyszłością świata, przyszłością Kościoła, przyszłością moją jest Bóg.

Pozornie nic się nie zmieniło
Życie ludzkie toczy się dalej, ze swoim trudem, radościami, smutkami, cierpieniem, starzeniem się i umieraniem. Pozornie bez zmian. Dokonało się jednak coś decydującego na poziomie najbardziej podstawowym. Człowiek został uwolniony od grzechu, złości, kłamstwa, nienawiści, rozpaczy i śmierci. Pascha Chrystusa przywróciła blask ludzkiej twarzy. Człowiek stał się zdolny do stawania się coraz prawdziwszym człowiekiem – ludzkim i Bożym zarazem. Stara modlitwa liturgiczna mówi, że twarz Chrystusa lśni w twarzy Jego przyjaciół. W ostatniej księdze Nowego Testamentu, Apokalipsie, czytamy: „Oto postawiłem jako dar przed tobą drzwi otwarte, których nikt nie może zamknąć” (3,8). Biblijny symbol „otwartych drzwi” jest niezwykle sugestywny. Drzwi zapraszają do wejścia, są apelem do ludzkiej wolności. Otwarte są dla każdego. Krzyż i Zmartwychwstanie to dwa oblicza tego samego wydarzenia, które nazywamy Paschą Chrystusa. Krzyż i Zmartwychwstanie są jak dwa skrzydła tych samych paschalnych drzwi, jak dwa elementy tego samego ołtarza. W Wielkanoc nie wolno nam zapomnieć o krzyżu. Przeciwnie, dopiero teraz, gdy patrzymy na niego w świetle Zmartwychwstania, otwierają się nam oczy, dostrzegamy jego najgłębszy sens. Śmierć Chrystusa była całkowitym oddaniem Ojcu Jego własnego daru, czyli człowieczeństwa. Ten dar zostaje przyjęty przez Ojca i podarowany na powrót Chrystusowi i nam wszystkim – jako życie odnowione, przemienione, wolne od grzechu i śmierci.

Ósmy dzień tygodnia
Jezus wypowiedział z krzyża siedem słów. Nie powiedział wtedy słowa ostatniego. Ósme słowo należy do Zmartwychwstałego. Rozpisane w Ewangeliach na kilka zdań, które można streścić: żyję, jestem z wami już na zawsze. Bo w istocie słowo Boga nigdy się nie kończy. Żadne słowo nie jest ostatnim słowem Boga. Zmartwychwstanie oznacza, że historia Jezusa trwa dalej. Jego ósme słowo wciąż przychodzi. Nadal woła po imieniu zapłakaną Marię Magdalenę, pozwala się dotknąć wątpiącemu Tomaszowi, pyta o miłość Piotra, który się Go zaparł, tłumaczy pisma uczniom w drodze do Emaus, dla nich łamie chleb…

Dla Żydów cyfra siedem oznaczała pełnię, jakąś zamkniętą całość. Jest siedem dni tygodnia, a szabat (sobota) jako dzień siódmy był dla nich dniem świętym. Jezus powstał z grobu w niedzielę, czyli w pierwszy dzień tygodnia. Chrześcijanie, odwołując się do tego symbolicznego klucza, nazywali niedzielę „dniem ósmym”. „Św. Bazyli wyjaśnia, że niedziela jest znakiem tego naprawdę jedynego dnia, który nastąpi po obecnym czasie – dnia trwającego bez końca, nieznającego zmierzchu ani świtu, nieprzemijającej epoki, która nigdy się nie zestarzeje. Niedziela jest nieustannym zwiastowaniem życia wiecznego, które podtrzymuje nadzieję chrześcijan i dodaje im sił w drodze. (…) Świętowanie niedzieli, dnia »pierwszego« i zarazem »ósmego«, wprowadza chrześcijanina na drogę ku życiu wiecznemu” – przypominał Jan Paweł II. A jego Następca dopowiada: „Kościół mówi nam, że Eucharystia jest częścią niedzieli. Wolny czas pozostaje pusty, jeśli nie ma w nim Boga”.

Chrześcijaństwo jest pochodem Życia na cmentarzach świata. Ósme słowo rozbrzmiewa w kościołach na całym świecie każdego ósmego dnia tygodnia. Jezus wciąż łamie dla nas chleb i Pisma nam wyjaśnia. Benedykt XVI porównał w Kolonii Eucharystię do reaktora jądrowego. Pascha Chrystusa była pierwszym wybuchem dobra, zwyciężającego zło. Ta pierwsza przemiana przemocy w miłość, śmierci w życie pociąga za sobą łańcuch kolejnych przemian. Na ołtarzach chleb i wino stają się Jego Ciałem i Krwią. Ciało i Krew zostają nam dane, abyśmy my sami zostali przemienieni – stali się Ciałem Chrystusa, Jego krewnymi. Stopniowo ten łańcuch przemian odmieni świat.

Kiedy pobożne niewiasty biegły do uczniów, aby im oznajmić, że grób jest pusty, w końcu sam Jezus zatrzymał je w drodze (Mt 28,8–9). Ewangelista Mateusz pisze, że „zbliżyły się do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon”. Te dobre kobiety pragnęły wyrazić w ten sposób to, czego żadne słowa nie zmieszczą: wielką miłość. Przyłączmy się do nich.

Żyj!

Marcin Jakimowicz

rw8-2Czemu Pani taka smutna? Przecież Jezus zmartwychwstał. No taaak, zmartwychwstał. Ale kiedy to było… A jednak Jezus żyje. Dotyka, uzdrawia, uczy przebaczać. Nie powiedział ostatniego słowa. Przeżyłem, choć lekarze nie dawali mi szans. – opowiada ksiądz Wojtek Stefaniak na Rusinowej Polanie.

Lekarz powiedział, że serce nienarodzonego Michałka nie bije. Pomylił się. Chłopak rośnie jak na drożdżach.

Zaczął opowiadać: „Kiedy kilka lat temu przyjaciel modlił się nade mną, zobaczył wyraźnie obraz: wody płodowe, a w nich pływające maleńkie dziecko. Jeszcze nieukształtowane. Było całkiem czarne, jakby zwęglone. Nie dawało znaku życia. I nagle rozbrzmiały nad nim stanowcze słowa: Żyj! Dziecko poruszyło się… Słowa te nie dawały mi spokoju. Kompletnie nie wiedziałem, co ten obraz oznacza. Nie słyszałem nigdy, by z moim narodzeniem związane były jakieś zawirowania. Nie chciałem pytać mamy, by nie prowokować jakichś dramatycznych wspomnień i wyrzutów sumienia. Ale niespodziewanie to ona sama kilka dni później opowiedziała mi historię moich narodzin. Ciąża była zagrożona. Konflikt. Nie dawano mi żadnych szans. Zaczęły się przepłakane noce. Mama zdobyła się na heroizm: zdecydowała się jednak mnie urodzić. Od razu po porodzie zostałem przewieziony na operację do Warszawy. Cudem przeżyłem”.

Wyszliśmy z gęstego szpaleru świerków. Przeskoczyliśmy strumień i przed nami rozpostarła się ogromna, ośnieżona Rusinowa Polana. Wynurzyły się poszarpane szczyty Gerlacha, Młynarza, Wysokiej i Rysów. „Żyj!” – dzwoniło w moich uszach. „Boże, to Ty sprawiasz, że żyję!”, „Góry, zabrzmijcie okrzykami, i ty, lesie, z każdym twoim drzewem! Bo Pan odkupił Jakuba i chwałę swą okazał w Izraelu. Tak mówi Pan, twój Odkupiciel, Twórca twój jeszcze w łonie matki: Jam jest Pan, uczyniłem wszystko, Sam rozpiąłem niebiosa, rozpostarłem ziemię; a któż był ze Mną?” (Iz 44, 23–24). Oddech to po hebrajsku „Ruah”. Słowo to również oznacza Ducha Świętego. To On podtrzymuje cię w chwili, gdy czytasz ten tekst. Oddychasz dzięki Niemu.

Serduszko jednak bije
Zadzwonił do mnie zrozpaczony kolega. Długo czekali z żoną na dziecko, wreszcie Asia zaszła w ciążę. Ku jej przerażeniu lekarz spokojnie obwieścił: serduszko małego nie bije. – To był szok. Powlokłam się zapłakana do pokoju. Najbardziej pomogła mi rozmowa z koleżanką, która poronienie przeżyła. Dotarło do mnie, że jestem taka jak wszyscy, i to cierpienie może być moim udziałem. To mnie paradoksalnie uspokoiło. Zaczęłam odmawiać Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Myślałam sobie: Jeśli robaczku idziesz do nieba, to nie chcę, byś szedł tam obciążony egoizmem swoich przodków. Chciałam, by Jezus uwolnił go ze zranień zadanych grzechami moimi i mojego męża. Prosiłam maluszka, żeby przebaczył mi moją niedoskonałość w umiłowaniu go.

Dziś myślę, że to ta modlitwa mogła spowodować cud. Po jakimś czasie zorientowałam się, że spadła ze mnie niemożność przebaczenia zadanych mi ran. Przebaczenie jest zawsze cudem zaistnienia Pana Jezusa. I ten moment pamiętam intensywniej, niż to, co się okazało później na lepszym USG. Serce Michałka spokojnie sobie pikało, pomimo wyroku niekompetentnego lekarza. – Czemu mi to powiedział, skoro nie był pewny? – krzyczałam w duchu. Przecież taka wiadomość może powalić słonia, a co dopiero rozedrganą hormonami, oczekującą dziecka kobietę. Mały Michałek rośnie jak na drożdżach. Stary midrasz powiada, że przebaczenie jest większą rzeczą niż stworzenie świata. Bo aby stworzyć świat, Bóg nie musiał stać się człowiekiem, a by przebaczyć – musiał.

Nadzieja dla trędowatych

rw8-3Zakrwawione ciało Jezusa, Jego wykrzywione w konwulsjach dłonie i stopy. A obok ten sam Jezus, zwycięski, rozświetlony, pokazujący swe rany w triumfalnym geście. To dwa obrazy z poliptyku ołtarzowego Mathisa Grünewalda.

Autor dzieła namalował je dla szpitala w alzackim mieście Isenheim. Dziś nazywamy to miejsce szpitalem, ale średniowieczny szpital nie był miejscem leczenia ludzi. To raczej przytułek, w którym śmiertelnie chorzy dożywali swych dni. W Isenheim część szpitala była przeznaczona dla trędowatych.

„Jak mogliście pokazać Jezusa w ten sposób? Przecież miał niewiele ponad 30 lat, a tu ma nogi kaleki starca!” – oburzała się w liście do redakcji czytelniczka, kiedy na początku Wielkiego Postu opublikowaliśmy reprodukcję „Ukrzyżowania”.

Artysta świadomie zniekształcił ciało Zbawiciela. Chciał, by umierający ludzie dostrzegali w cierpieniu Jezusa swoje własne, a także by widzieli, że Jezus przyjmuje na siebie ich choroby, ich starość, ich ból, współcierpi razem z nimi. A Zmartwychwstanie miało dawać im nadzieję, że i w tym będą dzielić los Jezusa…

Wg http://gosc.pl/doc/793491.Zycie-VIII