Historyczność Jezusa Chrystusa

Cykl artykułów i rozważań na temat istnienia Jezusa Chrystusa

hist-jezus-topbanner

KIM NAPRAWDĘ JEST JEZUS CHRYSTUS?

Cały rok nie wystarczyłby na udzielenie odpowiedzi na to pytanie — tyle jest do powiedzenia na temat tej niezwykłej postaci. Co więcej, musiałbym przeżyć z moim rozmówcą wszystko to, czego nauczyło mnie o Jezusie Chrystusie moje osobiste doświadczenie. Musielibyśmy razem zgłębić całą treść Biblii — tej wspaniałej księgi, która o Nim mówi. Tylko to jedyne, niewyczerpane źródło informacji na Jego temat mogłoby przekazać wielkość mojego odkrycia i znaczenie Jezusa Chrystusa dla przyszłości świata.

Kim więc jest dla mnie Jezus Chrystus?

Powiem po prostu, że przerasta to wszelkie wasze wyobrażenia. Co uważacie za najwspanialsze na tej ziemi? Wiedzę, sztukę, odkrycia naukowe, miłość młodej dziewczyny, czy może narodziny dziecka? To Jezus Chrystus jest Stwórcą tego wszystkiego. Biblia mówi nam, że Bóg stworzył wszystko przez Tego, którego nazywa swoim Synem, a którego my nazywamy Jezusem Chrystusem. Cudowny świat, który nas otacza, jest pełen Jego śladów. Jezus jest nieskończenie bardziej mądry, potężny i piękny niż to, co uczynił, niż to, co nas ciekawi i porywa. Jeśli zadawalamy się tylko »używaniem rzeczy«, nie chcąc poznać ich Stwórcy, w rzeczywistości nic nie posiadamy. Przyjdzie bowiem dzień, w którym nie będziemy już mieli zmysłów, pozwalających nam podziwiać piękno świata, tak jak możemy to czynić teraz. Możność ta jest nam dana przede wszystkim po to, abyśmy mogli odnaleźć Boga poprzez Jego dzieła i odkryć rzeczywistość duchową.

Poznając Tego, który »wymyślił« miłość, komórkę biologiczną, atom, foton, mgławice, galaktyki… odkrywamy samą rzeczywistość. Nie można jej odkryć przez formuły naukowe czy religijne, ani też przez uczucia lub emocje. Nie możemy odnaleźć tego nieskończenie wielkiego Boga, jeśli On sam się nam nie objawi — każdemu w dostępny dla niego sposób. Jesteśmy tylko ludźmi, czy więc możemy mieć nadzieję, że poznamy Tego, który jest większy niż wszechświat i bardziej nieuchwytny niż najmniejsza cząstka atomu? Jeśli jednak ten Bóg może przemawiać językiem zrozumiałym dla człowieka, jeśli może objawić się w ludzkiej osobowości, to wówczas – tak – nasze spotkanie z Nim jest możliwe!

Ja właśnie Go spotkałem! Byłem wówczas młodym mężczyzną. Spotkanie to przekształciło moje życie i całkowicie zmieniło mój sposób myślenia. Dzisiaj, pięćdziesiąt lat później, zapewniam was ze wszystkich sił, że życie z Jezusem jest z dnia na dzień wspanialsze.

 

1. JEZUS CHRYSTUS JEST POSTACIĄ HISTORYCZNĄ

Są ludzie, którzy nauczają, że Jezus Chrystus nigdy nie istniał. Ale co za niedorzeczność! Nawet rzymscy autorzy świeccy — Tacyt, Pliniusz i wielu innych — uznają za pewny fakt istnienia twórcy chrześcijaństwa. Pod koniec pierwszego wieku, cały świat — to znaczy narody znane Grekom i Rzymianom — słyszał o Tym, którego nazywano »Christos« lub »Chrestos« /wymawiano to imię na dwa sposoby/, a którego uczniowie nazywani byli z ironią »chrześcijanami«. Prześladowania, którym byli oni poddawani przez władze cywilne, przyczyniały się tylko do rozszerzania się niezwykłego wpływu pokornego cieśli z Nazaretu.

Historyczność osoby Jezusa Chrystusa jest, na szczęście, potwierdzona w sposób niezbity przez dowody bardziej wiarygodne niż świadectwa autorów pogańskich. Posiadamy cztery, powstałe niezależnie od siebie biografie Chrystusa, z których dwie napisane są przez Jego przyjaciół towarzyszących Mu podczas całej Jego publicznej działalności. Dwie pozostałe są także oparte na relacjach naocznych świadków. Mamy zatem cztery dokumenty stanowiące jedną całość, każdy z nich jest jednak niepowtarzalny. Można w nich dostrzec, że osobowości ich autorów były bardzo różne. Jest nawet kilka drobnych rozbieżności między tymi czterema relacjami, ale rozbieżności te, zamiast je podważać, są potwierdzeniem ich prawdziwości. Oczywiste jest, że kiedy dwaj lub trzej świadkowie opowiadają o tym samym zdarzeniu, zawsze mamy do czynienia z pewnymi drobnymi nieścisłościami. Gdy natomiast ich relacje są zgodne w najdrobniejszych szczegółach, zaczynamy podejrzewać jakieś fałszerstwo. Tak więc Bóg pozwolił, by w czterech relacjach jak we wszystkich autentycznych świadectwach, znalazło się kilka nieznacznych rozbieżności, które jednak stają się nieważne, gdy tylko przyjrzymy się im z bliska. Biografie Jezusa mają wszelkie cechy świadectw zgodnych z prawdą.

Oprócz tych czterech dokumentów znanych pod nazwą »Ewangelii« istnieją dwadzieścia trzy pisma pochodzące z tej samej epoki, które, wraz z Ewangeliami, składają się na »Nowy Testament«.

Zbiór ten zawiera świadectwa dziewięciu osób — to bardzo wiele! — z których sześć znało Jezusa osobiście.

Co najmniej trzech spośród autorów Nowego Testamentu — Piotr, Mateusz i Jan — przebywało w bliskości Jezusa przez ponad trzy lata, słuchając Jego nauk i oglądając Jego potężne dzieła. Byli oni też obecni w Jerozolimie przy ukrzyżowaniu Chrystusa. Widzieli Go i rozmawiali z Nim nawet po Jego zmartwychwstaniu.

Inni to Jakub i Juda — dwaj młodsi bracia Jezusa, którzy wzrastali z Nim pod jednym dachem.

Jest również młody człowiek imieniem Marek, który podążał za Jezusem do ogrodu Getsemane /Mk 14,51/ i którego dom rodzinny stał się później schronieniem dla chrześcijan /Dz. Ap. 12,12/. Marek pozostawał w ścisłym kontakcie z Barnabą, potem także z Piotrem, który dostarczył mu materiałów do napisania Ewangelii.

Trzej autorzy nie znający Jezusa byli Mu jednak współcześni, pisali więc o Nim z pełną znajomością faktów:

— Łukasz zapewnia nas, że wszystkie fakty dotyczące osoby Jezusa skonfrontował z relacjami naocznych świadków /Łk 1,1-4/. On też, w »Dziejach Apostolskich«, opowiada z wyjątkową wiernością o początkach chrześcijaństwa.

— Paweł, pozostający w bliskich stosunkach z Łukaszem, przebywał też w bliskości pierwszych uczniów Jezusa. Udał się nawet do Jerozolimy, by zasięgnąć rady Piotra i Jakuba, młodszego brata Jezusa /Gal 1,18-19; 2,1-2/.

— Pozostaje jeszcze nieznany autor wspaniałego »Listu do Hebrajczyków«, wykazujący niezwykle głęboką znajomość nauki Jezusa. Niektórzy uważają, że list ten został napisany przez Pawła, chociaż Jego styl różni się od stylu wszystkich listów, których jest on autorem.

Wszystkie księgi Nowego Testamentu powstały w pierwszym wieku naszej ery. Większość z nich została zredagowana w dwadzieścia do czterdziestu lat po śmierci Jezusa Chrystusa. Nie istnieje zresztą żaden dokument z tamtej epoki, który podawałby w wątpliwość wiarygodność zawartych w nich świadectw. Pierwsze trzy Ewangelie zostały spisane przed siedemdziesiątym rokiem naszej ery. Jest to najzupełniej pewne, w przeciwnym razie bowiem ich autorzy nie omieszkaliby wspomnieć o zburzeniu Jerozolimy, które miało miejsce w tym właśnie roku.

Czwarta, ostatnia Ewangelia została zredagowana przez Jana, najbliższego przyjaciela Jezusa. Na początku drugiego wieku była ona już powszechnie znana. Jej zapisany na papirusie fragment, pochodzący zdaniem ekspertów z roku 110 lub 120 /dodajmy/ że śmierć jej autora miała miejsce około roku 100/, został znaleziony w piaskach południowego Egiptu. Jest więc oczywiste, że pierwszy manuskrypt został napisany o wiele wcześniej.

Istnieje więc prawdziwe, wywołujące wielkie wrażenie świadectwo zredagowane przez ludzi wywodzących się z pokolenia Jezusa. Apostoł Paweł zapewnia nas w swym »Liście do Koryntian«, powstałym dwadzieścia cztery lata po śmierci Jezusa, że żyło wtedy blisko pięćset osób, które widziały Jezusa zmartwychwstałego /1 Kor 15,6/, nie licząc oczywiście nieprzebranych tłumów, które słyszały Jego słowa podczas Jego życia na ziemi.

Posiadamy więc jak najbardziej wiarygodne dowody na istnienie Jezusa Chrystusa jako postaci historycznej. Jego biografia potwierdzona jest w sposób bezdyskusyjny.

Zastanawiacie się może, skąd mamy pewność, że teksty Nowego Testamentu, które dziś mamy w ręku, są wiernymi kopiami oryginału. Odpowiadam na to, że możemy mieć zdecydowanie większą pewność autentyczności tych tekstów, niż dzieł wszystkich autorów starożytnych. Istnieje ponad pięć tysięcy dawnych manuskryptów Nowego Testamentu, z których wiele jest kompletnych. Większość z nich pochodzi z początków naszej ery. Jest za to na całym świecie tylko dziewięć czy dziesięć manuskryptów pism Juliusza Cezara, z których najstarsze powstały dziewięćdziesiąt lat po jego śmierci. Nikt jednak nie myśli o podaniu w wątpliwość historyczności osoby Juliusza Cezara, lub pism które nam pozostawił. Dlaczego więc nie chcemy uznać autentyczności pism Nowego Testamentu? Pomyśleć tylko, że są tacy, którzy mówią, iż Jezus Chrystus nigdy nie istniał! Taka postawa jest dowodem pożałowania godnej nieznajomości faktów, albo ciasnoty umysłu. A przecież są nawet naukowcy nie chcący przyjąć tej oczywistej prawdy.

Równie zdumiewające jest zamykanie oczu na niezwykłość ksiąg Nowego Testamentu. Chcemy wierzyć w historyczność Sokratesa czy Aleksandra Wielkiego, odrzucając jednocześnie o wiele pewniejsze dowody istnienia Jezusa Chrystusa. Przyznajmy, że trudno zrozumieć taką postawę.

Oto dlaczego Pismo Święte jest tak niezwykłe i cenne: nie zawiera ono mętnego i niepewnego posłania pochodzącego z jakiejś bliżej nieokreślonej rzeczywistości. Nie jest to jakaś domniemana idea, której nie moglibyśmy sprawdzić. Nie chodzi też o tradycję ustną, lub jakąś plotkę. Jest to słowo napisane jasnym i precyzyjnym językiem. I jak każde słowo pisane, nie ulega zmianom.

Zwierzętom, ptakom, owadom, dał Bóg instynkt, który pozwala im przetrwać. Człowieka natomiast obdarzył rozumem, a także zdolnością mówienia: człowiek z łatwością może posługiwać się językiem, posiadającym jasną strukturę oraz bogate i bardzo precyzyjne słownictwo. Dlatego człowiek nie może zadowolić się wiarą opartą na instynkcie, czy uczuciach. Stwórca zna naszą potrzebę poznania Jego samego, przy czym chodzi o poznanie rozumowe, moralne i estetyczne. Tylko On może dać nam to poznanie, każdemu w bardzo osobisty sposób. Człowiek jest przecież o wiele doskonalszy od zwierząt: aby mógł znaleźć swoją prawdziwą drogę, potrzeba mu czegoś innego niż instynktu. Kierując się tylko instynktem, popada nieuchronnie w zezwierzęcenie.

Dlatego więc Stwórca darował nam słowo pewne, spoiste, dobrze przemyślane, zdolne nas przekonać o swojej prawdziwości. Słowo to musiało zostać spisane po to właśnie, by nie uległo zniekształceniu ani zagubieniu. Poprzez zawarte w tej księdze ludzkie słowa poznajemy myśl samego Boga, słyszymy Jego głos, głos mądrości, która przenika do głębi nasze serca.

Tak więc nie musimy szukać dowodów na historyczność Jezusa Chrystusa ani w niepewnej tradycji ustnej, ani w subiektywnych, nie dających się skontrolować ani przekazać odczuciach mistycznych. Podstawy tych dowodów są rzetelne, wiarygodne i sprawdzalne.

 

2. JEZUS CHRYSTUS JEST PRAWDZIWYM CZŁOWIEKIEM

Cztery Ewangelie są nie tylko nie podlegającymi dyskusji dowodami historyczności Jezusa Chrystusa. Ukazują nam one także portret prawdziwego człowieka, nie zaś jakiejś postaci mitologicznej, urojonej, czy pochodzącej z przestrzeni międzyplanetarnej.

Niestety, obraz Jezusa przekazywany poprzez wiek przez religię nie był obrazem Jezusa wcielonego. Malowany z aureolą /wytwór dawnej duchowości mistycznej/, lub przedstawiany jako niemowlę mówiące językiem dorosłych, wydawał się On tak uduchowiony, że aż nieludzko — zupełnie niepodobny do przeciętnego człowieka.

Pisma Nowego Testamentu przedstawiają Go natomiast jako mającego pełny udział w naszym ciele i krwi. Podczas pierwszych trzydziestu lat życia, Jezus nie dokonał niczego nadzwyczajnego. Odróżniało Go jednak od innych to, że nikt nie mógł znaleźć skazy w Jego charakterze. W wieku dwunastu lat posiadał na pewno wyjątkową wiedz o Bogu i znajomość żydowskich pism Starego Testament tu. Ale nikt z współczesnych nie podawał w wątpliwość Jego człowieczeństwa: ani dzieci, z którymi się bawił na ulicach rodzinnego miasteczka Nazaret, ani sąsiedzi, którzy widywali Go często przez większą część Jego życia. Ci ostatni obserwowali jak rozwijał się, dojrzewał, następnie zarabiał na życie, pracując jako cieśla. Nikt z nich nigdy nie podejrzewał, że Jezus był kimś więcej niż młodym chłopcem, a potem mężczyzną jak wszyscy inni, tak bardzo był ludzki w swym zachowaniu. Z pewnością tym właśnie można wytłumaczyć ich zazdrość, gdy Jezus osiągnąwszy dojrzały wiek, objawił niespodziewanie swą nadprzyrodzoną moc i mądrość.

Nawet po przełomie duchowym, który zmienił Jego życie, i gdy z cieśli stał się prorokiem Bożym, pozostał głęboko ludzki. Tak jak Jego uczniowie, tak jak wszyscy ludzie, wiedział, co to głód, pragnienie i zmęczenie. Gdy był wyczerpany, zdarzyło Mu się nawet zasnąć w łodzi podczas burzy. Płakał nad grobem swojego przyjaciela i nad miastem, w którym miał zostać ukrzyżowany. Brał dzieci w ramiona. Był doświadczany we wszystkim, tak jak my, lecz nie popełnił grzechu.

Słowa Jezusa, świadczące o Jego niezrównanej głębi duchowej, są jednocześnie pełne codziennych wyrażeń i zdumiewającej prostoty. Dzięki swej przenikliwości mogły one poruszyć sumienie każdego, gdyż Jezus znał serce człowieka. Jego język — to nie język anioła, lecz człowieka, który chce być rozumiany przez sobie podobnych.

A teraz, zadacie mi z pewnością takie oto pytanie:

— Jeśli Jezus był naprawdę tylko człowiekiem, nie zaś nadczłowiekiem, to jak wytłumaczyć nadprzyrodzoną moc, która pozwalała Mu czynić wiele cudów, nawet wskrzeszać umarłych? Skąd miał tę moc?

Jezus sam odpowiada na to pytanie. Zapewnia nas, że niczego nie czynił swoją własną mocą. Autorzy Ewangelii podają, że w chwili chrztu, a miał wówczas trzydzieści lat, stało się coś niezwykłego: Duch Pański zstąpił na Niego, a głos z nieba odezwał się: »Ten /to znaczy Jezus/ jest Syn Mój umiłowany. Jego słuchajcie!« Od tego właśnie dnia, Jezus zaczął działać z nadprzyrodzoną siłą, którą przypisywał działaniu Ducha Świętego.

Chciałbym w tym miejscu dodać, że Bóg pragnie, abyśmy i my, w naszym życiu i pracy dla Niego, polegali na tej właśnie mocy pochodzącej od Ducha Świętego, a nie na naszych własnych siłach. Bez tego bowiem, nikt z nas nie będzie mógł naprawdę podobać się Bogu.

Wiem dobrze, że to nie ja przekonam was o prawdziwości tego, co próbuję wam wyjaśnić. Może potrafiłbym was przekonać o słuszności jakiegoś twierdzenia geometrycznego, ale nie zdołam nakłonić was do uwierzenia w istnienie Boga, ani do przyjęcia prawdy o Jezusie Chrystusie. Jak żaden inny człowiek, tak i ja nie mogę objawić wam tajemnicy Królestwa Bożego, nawet gdybym posługiwał się najlepszymi argumentami na świecie. Tylko sam Bóg może to uczynić. Jeśli On was nie oświeci, jeśli nie objawi się waszym sercom, nie będziecie mogli Go znaleźć, a moje słowa na nic się nie zdadzą! A jednak, proszę Boga z całego serca, żeby zechciał do was przemówić. Na pewno to uczyni, jeżeli rzeczywiście będziecie chcieli Go słuchać! By poznać Jego myśl, trzeba pójść za Jego głosem, a nade wszystko trzeba zadać sobie trud zgłębienia natchnionych pism Nowego Testamentu, które nam powierzył.

 

3. JEZUS CHRYSTUS JEST CZŁOWIEKIEM DOSKONAŁYM

Jak już wspomniałem, Jezus był prawdziwym człowiekiem, a nie jakąś zjawą, czy postacią zmyśloną. Był On człowiekiem najprawdziwszym, najbardziej autentycznym, człowiekiem idealnym. Kiedy czytamy życiorysy wielkich ludzi — zwycięzców, mężów stanu, królów, czy też uczonych, poetów, lub przywódców religijnych — zawsze znajdujemy w ich charakterach wady, czasem nawet straszliwe. Sokrates, na przykład, pouczał kobietę lekkich obyczajów, jak może lepiej wykonywać swój »zawód«. Przyczyną śmierci Aleksandra Wielkiego było rozwiązłe życie. A jakże często przywódcy religijni okrutnie prześladowali tych, którzy odstępowali od ich nauk! Jedynym człowiekiem bez skazy był Jezus z Nazaretu.

Jezus nie był jednak jak często nam się wydaje cichym i łagodnym Jezuskiem pozbawionym temperamentu, czy też człowiekiem nie mającym własnej osobowości. Przeciwnie, był On człowiekiem najbardziej męskim i najodważniejszym ze wszystkich ludzi. Od najmłodszych lat, dzięki proroctwom starotestamentowym, rozumiał, nie tylko że jest Mesjaszem, lecz także że będzie skazany na śmierć i poddany najokrutniejszym torturom. Pogodził się z taką śmiercią, nie widział bowiem innej możliwości zmazania grzechów ludzkości. Przez całe życie podążał On ku swemu krzyżowi, nie tracąc z oczu ani na chwilę celu, który sobie postawił. Jedyny moment, w którym odwaga jakby Go opuściła, to chwila tuż przed zdradą i wydaniem Go w ręce władz. Wtedy to gdy w ogrodzie Getsemane modlił się do Ojca, żeby — jeśli to możliwe — znalazł inne wyjście z sytuacji. Jego pot podobny był do kropli krwi spływających na ziemię. — Ojcze, oddal ode Mnie ten kielich — wołał. — A jednak nie! Przyjmę go, gdyż taka jest Twoja wola!

Jezus nie »stchórzył«. Zaraz potem wyszedł na spotkanie tym, którzy Go ścigali. Śmiało podążał ku swemu męczeństwu. Nie uciekał ani się nie opierał, gdy Jego wrogowie, namówieni przez zdrajcę Judasza, pojmali Go, a następnie dręczyli przez całą noc. Nazajutrz rano, został osądzony przez władze religijne i cywilne, potem zaś, obsypany najokropniejszymi obelgami, został przybity do drzewa. Opuścił ten świat opluty i lżony wyzwiskami. Jezus wiedział od najmłodszych lat, co Go czeka, ale mimo to, nigdy nie spoglądał wstecz, ani nie zamierzał rezygnować z wypełnienia swego posłannictwa. Był to najodważniejszy i najbardziej nieskazitelny człowiek jaki się kiedykolwiek narodził.

Jezus był równie nieustępliwy, jak o odważny w swoim przywiązaniu do prawości i sprawiedliwości. Nie znajdujemy nic, zupełnie nic nieprawego w Jego charakterze. Demaskował obłudę bogaczy i przywódców religijnych, uparcie przestrzegał wierności prawdzie. Był On równocześnie pełen współczucia i serdeczności dla dzieci, słabych, ubogich i ułomnych. Pomagał tym, którzy uważani byli za nieczystych, robił wszystko, by przyjść z pomocą najbardziej potrzebującym.

Był to człowiek prawdziwy i doskonały, w którym odnaleźć możemy pełnię człowieczeństwa. Gdyby wszyscy ludzie byli tacy jak Jezus, ziemia szybko stałaby się rajem, królestwem niewyobrażalnego piękna i powszechnej radości.

Jezus posiadał też duchową moc, która potrafiła zapanować nad każdą chorobą, a nawet nad śmiercią. Rodzaj ludzki zawsze był nękany przez zło, przejawiające się w niegodziwości człowieka, w cierpieniu i w śmierci. Jezus przez całe życie pokazywał swoją wyższość nad tymi trzema klęskami. Był On człowiekiem tak doskonałym, że nie tylko pozostawał niesplamiony złem, lecz także uzdrawiał, przemieniał sumienia ludzkie, a nawet wzbudzał z martwych. Jezus był prawdziwym, idealnym człowiekiem, o jakim Bóg myślał przed założeniem świata.

Czy wiecie dlaczego wszystkie filozofie, z wyjątkiem tych, które opierają się na Biblii, skazane są na niepowodzenie? Otóż jest tak dlatego, że każdy z owych kierunków filozoficznych — czy to będzie humanizm, egzystencjalizm, czy panteizm — usiłuje zajmować się aktualnym stanem człowieka. Wszystkie one jednak popełniają podstawowy błąd, polegający na braniu za punkt odniesienia człowieka, takiego jakim on jest obecnie. Istota ułomna, nieszczęśliwa, jakże niedoskonała, a przede wszystkim nie żująca Stwórcy — oto jaki obraz człowieka proponują nam filozofowie nie biblijni. Ten właśnie obraz stanowi podstawę tez formułowanych przez ich reprezentantów, i rozumowań, które przeprowadzają. Chcąc wytłumaczyć sens życia ludzkiego i zrozumieć jego znaczenie, odrzucają oni jednak biblijną koncepcję człowieka stworzonego na obraz Stwórcy. Natomiast twierdzą uparcie, że człowiek uczyniony jest »na obraz zwierzęcia«.

Czytałem dotąd.

Biblia natomiast obiera za punkt odniesienia człowieka takiego, jakim powinien być, jakim został stworzony na początku, a więc człowieka uczynionego »na obraz i podobieństwo Boże«. Narody zapomniały już o tym obrazie, który jakże bardzo został zniszczony przez grzech. Tak więc straciły one jedyny, prawdziwy punkt odniesienia. A my, gdzież możemy go odnaleźć, jeśli nie w osobie Jezusa z Nazaretu?

Dla filozofów Bóg jest zazwyczaj tylko znakiem zapytania, symbolem bez definicji, albo po prostu niczym. Takie stanowisko uniemożliwia im odnalezienie uzasadnienia swego bytu jako istot stworzonych przez Boga. Wolą oni nie zastanawiać się czy Bóg istnieje, czy też nie. Najczęściej nie chcą nawet uznać możliwości istnienia Stwórcy.

Mogą więc tylko spekulować, nie mogą zaś nikogo o niczym zapewniać. Niedowiarstwo przeszkadza im w poszukiwaniu prawdy. Ich poznanie kończy się na poziomie materii, która stanowi dla nich jedyny możliwy świat.

Oto, do czego dochodzą filozofowie: najbardziej rozwiniętą formą materii na naszej planecie jest człowiek! Twierdząc w ten sposób, stają się sami dla siebie apogeum wszelkiej egzystencji materialnej. Uważają się za najinteligentniejsze istoty, dlatego też tworząc jakiś system filozoficzny, obierają siebie samych za punkt odniesienia. W ten sposób niedoskonały człowiek zajmuje centralne miejsce w tego rodzaju systemach filozoficznych.

Filozof stwierdza więc najpierw, że człowiek istnieje. Następnie bada związane z nim zjawiska. Zastanawia się nad jego problemami egzystencjalnymi i moralnymi. »0to człowiek! Oto wzór! Oto jedyna formuła pozwalająca nam wytłumaczyć nasz wszechświat !«

Apostoł Paweł mówi nie bez racji: »Czyż Bóg nie obrócił w głupstwo mądrości świata tego?« Czy można się więc dziwić, że to właśnie filozofowie tak często przyznają się do swej niewiedzy? Filozofia mająca takie podstawy niczego przecież nie tłumaczy. Pozostawia nas bez odpowiedzi na najtrudniejsze pytanie: jak można zmienić człowieka?

Jeżeli natomiast naszym punktem odniesienia będzie osoba Jezusa Chrystusa, jeżeli rozpoznamy w Nim idealnego, a zarazem normalnego, wzorcowego człowieka, nasza optyka zostanie całkowicie zmieniona. Budując naszą filozofię na takim fundamencie, stworzymy sobie wspaniałą, pasjonującą i dodającą nam sił do życia ideę człowieczeństwa. W Chrystusie rozpoznajemy człowieka uczynionego »na obraz i podobieństwo Boże«. Dostarcza nam On dowodów na to, że człowiek nie jest niewytłumaczalnym »przypadkiem« w rozwoju wszechświata, lecz niepowtarzalnym stworzeniem, którego czeka życie o trudnej do wyobrażenia wspaniałości, bądź też los straszny i pełen cierpień.

Źródła historyczne, jakimi są cztery Ewangelie, pozwalają nam poznać charakter Jezusa z Nazaretu. Jest oczywiste, że Ten, od którego pochodzi Jezus, nie może być mniej doskonały ani mniej cudowny. Rzeka nie sięga wyżej niż jej źródło. Źródłem wszystkiego, co żyje, jest, koniec końców. Bóg. Oznacza to, że »źródło«, z którego pochodzi Chrystus, nie może być gorsze od Niego. Inaczej mówiąc, natura Stwórcy nie może być mniej doskonała od natury Chrystusa. Poprzez ludzką osobę Jezusa dostrzegamy Boga, z którym, czy tego chcemy czy nie chcemy, wszyscy mamy do czynienia.

Biblia mówi, że Jezus Chrystus jest »obrazem Boga niewidzialnego« /Kol. 1,15/. W Jego osobie widzimy więc wzór człowieka normalnego, będącego jednocześnie obrazem Tego, przez którego został poczęty. Istnienie Jezusa dowodzi, że prawdziwy człowiek jest stworzony przez Boga, człowiek idealny, nigdy nie był wytworem wyobraźni.

Przyjmując tę prawdę, jakże cenną i krzepiącą, będącą zarazem niezbędnym fundamentem naszej filozofii, jesteśmy wreszcie w stanie wznieść trwałą, budowlę duchową.

W ten sposób możemy nie tylko zrozumieć sens istnienia człowieka na ziemi, lecz także odkryć — poprzez obraz czy »portret«, którym jest Jezus Chrystus — oblicze niewidzialnego Stwórcy, którego poznanie wymyka się wszystkim ludzkim filozofiom, nie uznającym historyczności Jezusa Chrystusa. Ja sam jestem przekonany o istnieniu Boga realnego i nieskończenie dobrego właśnie dzięki Jezusowi Chrystusowi.

To prawda, za jest jeszcze mnóstwo innych przyczyn, dla których wierzę w Boga. Ale one tylko potwierdzają moją wiarę, nie są zaś jej źródłem. Wierzę w Boga dzięki Jezusowi! To Jezus daje mi niezachwianą podstawę niezawodnej filozofii, która potrafi przezwyciężyć grozę śmierci.

 

4. JEZUS CHRYSTUS JEST BOGIEM

Pójdźmy jednak dalej! Uważna lektura czterech Ewangelii nieuchronnie prowadzi nas do wniosku, że Jezus był nie tylko prawdziwym człowiekiem, lecz był także Bogiem, albo inaczej, że jest Bogiem.

Czy to was szokuje? Ci, którzy osobiście nie poznali Stwórcy, Boga objawiającego się na kartach Biblii, na pewno uważają to stwierdzenie za niedorzeczne lub gorszące. A przecież, czy może istnieć inna nadzieja dla ludzkości? Jeśli Jezus byłby tylko idealnym człowiekiem, który żył i zmarł śmiercią męczeńską dwa tysiące lat temu, jakie miałby dziś dla nas znaczenie? Tak, oczywiście, jest On wzorem do naśladowania! Każdy z nas wezwany jest — tak jak On — do czynienia dobra i wiernego przestrzegania sprawiedliwości, czasem, jeśli trzeba, aż do męczeństwa. To jednak jeszcze za mało, by wszystkie problemy ludzkości mogły zostać rozwiązane. Po ukrzyżowaniu Jezusa świat wcale nie stał się lepszy. Możemy mieć jednak pewność, że życie wielu zostało przemienione pod wpływem działania Jego Ducha. Mimo to świat się nie zmienił. Narody, jakże często wraz ze swymi przywódcami, są jak dawniej zdeprawowane. Ludzie są źli i niegodziwi. Rozbite małżeństwa, młodociani przestępcy, niesprawiedliwość, prześladowania, wszystko to istnieje i istniało zawsze.

Ludzkość potrzebuje czegoś więcej niż wzoru do naśladowania, gdyż ów wzór nie cieszy się popularnością u większości ludzi; dla tych zaś, którzy chcą Go naśladować, jest On zbyt niedościgły. Żaden człowiek, nawet spośród tych największych, nie może być porównany z Jezusem Chrystusem. Jeśli Jezus nie mógłby nic więcej dla nas zrobić oprócz zaproponowania nam ideału, bylibyśmy zgubieni, gdyż Jego doskonałość uwydatnia jedynie naszą marność. Przyznać musimy, że Jego czystość moralna i sprawiedliwość potępiają nas.

Dlatego też Zbawiciel ludzi, który był jak najbardziej prawdziwym człowiekiem, musiał być równocześnie kimś więcej.

Jak wytłumaczyć fakt, że Chrystus narodził się z niewiasty, tak jak wszyscy ludzie? Biblia mówi nam, że Jego matka, Maria, była zwyczajną, potrzebującą tak jak wszyscy zbawienia. Wyznaje to ona w swojej modlitwie /Łuk. 1,47/. Inaczej mówiąc, Maria nie była bez grzechu, jak to często się podkreśla. Gdyby nie była ona kobietą taką jak wszystkie inne, Jezus nie mógłby być prawdziwym człowiekiem. Według relacji ewangelicznych, Maria nie rozpoznała powołania swego Syna, ani nie zaakceptowała misji, którą On miał spełnić w ciągu trzech lat. Wraz z pozostałymi członkami rodziny próbowała Go nawet odwieść od celu, ku któremu zdążał /Łuk. 8,19-21/. Dopiero w chwili ukrzyżowania Jezusa zrozumiała całą prawdę i przyłączyła się do wspólnoty Jego uczniów /Jan 19,25-27 i Dz. Ap. 1,14/.

A jednak ta właśnie kobieta była matką człowieka, w którego osobie nie znajdujemy zła ani słabości. Jak wytłumaczyć ten paradoks? Gdyby Jezus rzeczywiście był tylko człowiekiem, byłby takim samym grzesznikiem jak wszyscy ludzie. Skąd więc pochodził?

Już najwcześniejsze proroctwo biblijne, datujące się z samego początku dziejów świata, zapoznaje nas z całą prawdą o Jezusie Chrystusie. Powiedziane jest w nim przede wszystkim, że Zbawiciel świata. Ten, który zdepcze głowę wężowi, narodzi się z dziewicy /zobacz 1 Mojż. 3,15/. Jest On nazwany »potomkiem niewiasty«, podczas gdy hebrajskie słowo »potomek« /dosłownie: »nasienie«/, nie może być normalnie użyte w stosunku do kobiety, gdyż nasienie pochodzi od mężczyzny. Wyrażenie »nasienie kobiety« jest więc nonsensowne. W tekście, o którym mowa. Bóg przepowiada jednak, że to właśnie »nasienie niewiasty« zwycięży szatana. Inaczej mówiąc, Zbawiciel narodzi się z samej niewiasty, bez udziału męża. Cóż innego to oznacza, jeśli nie fakt, że Maria panna została powołana do wydania na świat Dziecięcia, które przyniesie zbawienie ludzkości? A któż może być Ojcem tego Dziecięcia, jeśli nie sam Bóg?

W tym właśnie proroctwie Bóg objawia nam dwie podstawowe prawdy. Po pierwsze, zapewnia nas — jak to już wspomnieliśmy — że Dziecię zdepcze głowę wężowi i położy kres działaniu wielkiego przeciwnika boga, który zatruwa naszą egzystencję i sieje spustoszenie na świecie, który Bóg stworzył dla swojej chwały i naszej radości. Po drugie. Bóg mówi nam, że w swej walce z diabłem Dziecię zostanie zranione i przeleje swoją krew /zobacz 1 Mojż. 3,15 w porównaniu z 3,21/. Tak więc śmierć Zbawiciela została przepowiedziana już na początku dziejów świata.

Paradoks śmierci i zwycięstwa Zbawiciela ludzkości stawia nas przed dylematem nie do rozwiązania z logiczne go punktu widzenia. Jak mógł On położyć kres działalności diabła, skoro, w walce z nim, sam został zgładzony? Odpowiedź jest jednak prosta. Zbawiciel umarł, lecz także powstał z martwych. Czy dostrzegacie, że to najstarsze proroctwo jest poniekąd streszczeniem całej Ewangelii o Chrystusie? Jest ono podobne do małego ziarenka, które kiełkuje i rozwija się poprzez pisma Starego Testamentu, by na kartach Nowego Testamentu stać się drzewem życia, drzewem, którego kwiaty i owoce — to Jezus Chrystus i Jego Kościół. Źródłem czterech Ewangelii, jak i pozostałych ksiąg Biblii, jest właśnie to proroctwo.

Czytelnik mój może mieć pewność, że jeśli uważnie przeczyta Biblię od początku do końca, usilnie prosząc Boga, aby go oświecił i aby się mu objawił, będzie bez wątpienia urzeczony jej treścią. Dojdzie do poznania Boga, które ma większą wartość niż wszystkie bogactwa świata. Nie będzie to tylko poznanie tajemnicy tamtego świata, gdyż byłoby to za mało. Chodzi przede wszystkim o poznanie samej osoby Stwórcy, o spotkanie z Nim »twarzą w twarz«. Przerasta to wszelkie nasze wyobrażenia!

Mówiłem dotychczas tylko o pierwszej biblijnej wzmiance o boskości Chrystusa. Jest ich jednak znacznie więcej, są one jeszcze bardziej jasne i wyraźne. Życie Jezusa można wytłumaczyć jedynie Jego narodzeniem, a boskość Jego charakteru może wywodzić się wyłącznie z boskości Jego poczęcia. Był On naprawdę człowiekiem, a jednocześnie był inny niż wszyscy ludzie. Jego niepowtarzalne w swej doskonałości życie, niezrównaną w swej prostocie mądrość, a także niezwykłą duchową moc, można wytłumaczyć tylko tym, że narodził się On z Marii panny przez działanie Bożego Ducha Świętego.

We wszechświecie i poza nim, istnieje wiele zjawisk, których nie jesteśmy w stanie pojąć. Nikt nie potrafi zrozumieć do końca istoty elektryczności, chociaż to właśnie siły elektryczne rządzą światem materialnym. Nie przeszkadza to nam jednak w posługiwaniu się nimi i wykorzystywaniu ich właściwości. Nikt nie umie także »wytłumaczyć« narodzenia Chrystusa zarazem z niewiasty i ze Stwórcy, a przecież tylko takie narodzenie tłumaczy niepowtarzalność Jego osoby. Jezus może wybawić nas z budzącego przerażenie położenia, ponieważ nie tylko jest jak my, człowiekiem, lecz jest również Bogiem.

Nie jesteśmy w stanie wyjaśnić tej podstawowej prawdy, tak samo, jak nie potrafimy pojąć tajemnicy miłości i piękna. Bóg, który na początku stworzył kod genetyczny człowieka, wprowadził weń, w łonie Marii, elementy nowego kodu, w miejsce chromosomu pochodzącego od grzesznika. Jezus w pełni uczestniczył w naszym człowieczeństwie poprzez kod genetyczny swej matki, lecz miał również swój udział w kodzie Bożym, które ma swoje źródło w odwiecznym »logos« pochodzącym od Stwórcy.

Należałoby objaśnić pokrótce znaczenie greckiego terminu »logos«, jakie spotykamy w przekazie biblijnym. Termin ten oznacza »słowo«, jak też »ideę«, »myśl«, którą to słowo wyraża. Słowo Boże, odwieczne »logos«, jest istotą wiekuistej myśli Bożej, a także jej wyrazem.
Biblia mówi nam, że Jezus Chrystus jest Słowem Bożym, odwiecznym »logos« wywodzącym się od Stwórcy.

Czy fakt, że dopiero trzydzieści lat temu biologowie odkryli, iż podstawą wszelkiego życia ziemskiego jest kod genetyczny, nie wydaje się wam godny odnotowania? Jakże wielką ilość informacji zawiera ów kod! Gdyby ktoś chciał przełożyć na nasz język informacje o jednej osobie ludzkiej zwarte w kodzie genetycznym, zajęłoby mu to kilka setek czy nawet tysięcy tomów, które wypełniłyby całą, wielką bibliotekę.

A jednak wszystko to jest wspaniałe! Uczeni dopiero teraz zaczynają odkrywać to, o czym Biblia mówiła zawsze. Dowiadujemy się z niej, że Słowo Boże — inaczej mówiąc Chrystus — jest początkiem wszechrzeczy i że w Nim jest życie.

«Na początku było Słowo /gr. logos/, a Słowo było u Boga /tzn. twarzą w twarz z Bogiem/, a Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie powstało, a bez Niego nic nie powstało, co powstało. W Nim było życie« /Jan 1,1-4/.

Tak więc tajemnica życia ukryta jest w Chrystusie, który jest Słowem /Logos/ Bożym. Przez Swoje Słowo /Logos/ Bóg stworzył wszechświat i życie. To także Słowo /Logos/ Boże — czyli Chrystus — stwarza w nas nowe życie, którego początkiem jest nowe narodzenie. To życie Jezus określa jako wieczne, co oznacza przede wszystkim życie prawdziwe. /Nie oznacza to, że życie fizyczne jest nieprawdziwe /czy raczej nierzeczywiste/, jak tego naucza hinduizm i buddyzm. Jest ono jednak przemijające, podczas gdy życie wieczne, które otrzymujemy za pośrednictwem Jezusa Chrystusa jest prawdziwe w tym sensie, że pochodzi bezpośrednio od Stwórcy, jest zakorzenione w Nim, a co za tym idzie, jest niezniszczalne/.

Ci, którzy wierzą świadectwu biblijnemu, nie mają wątpliwości co do boskiej natury Jezusa Chrystusa, gdyż Biblia dostarcza wiele na to dowodów. Jednym z nich jest Jego niezwykła mądrość. Był On przecież tylko synem cieśli, nie ukończył żadnych szkół, jednak nikt nigdy nie mówił tak mądrze jak On. Przyjrzyjmy się na przykład słowom Jezusa, które Jego przyjaciel Mateusz przytacza w piątym, szóstym i siódmym rozdziale swojej Ewangelii. Dodajmy, że ten fragment Ewangelii nazywany jest »kazaniem na Górze«. Jezus podaje tam podstawowe zasady, którymi powinien kierować się w życiu każdy człowiek.

Gdybyśmy dziś mogli nakłonić wszystkich ludzi do zapoznania się z tymi kilkoma zasadami i do wprowadzenia ich w życie od jutra rana, narody — ludzie tacy jak wy i ja — rozwiązałyby jeszcze przed wieczorem wszystkie problemy, które dzisiaj je dręczą i niepokoją. Nie byłoby więcej zbrodni, niesprawiedliwości, tajnej policji, tortur, egoizmu, gniewu, strachu, bomb nuklearnych… Wszyscy ludzie na ziemi złączyliby się, by nieść pomoc słabym, głodnym, każdy żyłby dla dobra innych.

Czy wszystko to wydaje się wam niedorzeczne? Z pewnością tak! Jest tak jednak tylko dlatego, że człowiek nie chce przyjąć słów Jezusa Chrystusa ani Jego Ducha. Dla nielicznej garstki osób, której uczciwość serca pozwala wierzyć w Jezusa Chrystusa, nie jest to ani dziwne ani niemożliwe. Ludzie ci, choć w sposób ograniczony, urzeczywistniają już teraz ten »raj«, który jest dla nich »normalnym« życiem. Jakże jednak można spotkać przykłady takiego życia! Powodem tego jest fakt, że ludzie zazwyczaj — nie wiadomo dlaczego — odrzucają ten wielki skarb mądrości. Ci zaś, którzy go nie odrzucają, żyją nim tylko w połowie. Tylko Jezus może przynieść narodom pokój i szczęście! Z Nim jest niebo, bez Niego piekło! Jakże nierozumni są ci, którzy nie chcą tego uznać!

Dowodem boskości Jezusa Chrystusa jest także Jego bezwzględna moc zwyciężania wszelkiego zła. Uznawali ją nawet Jego wrogowie. Uzdrawiał On nie tylko wszystkich bez wyjątku chorych, którzy do Niego przychodzili, lecz także wskrzeszał umarłych. Ewangelie przytaczają trzy przypadki wzbudzenia z martwych. Jeden z nich dotyczy człowieka, który umarł i przez cztery dni leżał w grobie. Być może, było znacznie więcej takich przypadków. Nie wiemy jednak tego, gdyż Ewangelie przytaczają tylko fakty najbardziej znamienne z jakże życia niezwykłego Jezusa.

Najbardziej oczywistym dowodem boskości Jezusa jest jego powrót do życia w trzy dni po ukrzyżowaniu. Wrócimy jeszcze do tej sprawy.

Nie możemy również pominąć tego, co sam Jezus mówił o swym boskim pochodzeniu. Zacytujmy kilka takich stwierdzeń:

„…Ja bowiem wyszedłem od Boga” /J 8,42/.
„…pierwej niż Abraham był, JAM JEST” /J 8,58/.
„Ja i Ojciec jedno jesteśmy” /J 10,30.
„…we Mnie jest Ojciec, a Ja w nim” /J10,38/.
„Kto Mnie widział, widział Ojca” /J14,9/.

 

5. JEZUS CHRYSTUS UMARŁ
«Kim jest dla mnie Chrystus?«

Ponieważ uważam Go za Zbawiciela ludzkości, wierzę, że poniósł śmierć za nas wszystkich, umarł, i to definitywnie, dwa tysiące lat temu.

Pomyśleć tylko, że jeszcze dziś można spotkać ludzi, którzy mniemają, iż Jezus nie umarł na krzyżu. Twierdzą oni, że Jezus po prostu stracił przytomność, i gdy już znajdował się w grobie, przyszedł do siebie, a następnie sam z niego wyszedł…!

Prawdą jest, że jeśli tylko było to możliwe. Żydzi chowali swoich zmarłych w kamiennych grobach, nie zaś w ziemi. Ale ci, którzy twierdzą, że Jezus nie umarł, zapominają o niepodważalnych faktach:

1. Jezus stracił całą krew. Jeden ze strażników rzymskich stwierdził, że Jezus rzeczywiście umarł. By oddalić wszelkie wątpliwości, polecił jednemu z żołnierzy przebić włócznią Jego bok. Cios ten spowodować musiał ustanie działania najważniejszych organów wewnętrznych i upływ pozostałej krwi.

Zdaniem wielu lekarzy, fakt, że krew ta była zmieszana z wodą, jest niezbitym dowodem śmierci Chrystusa.

Biblia wiele mówi o krwi Chrystusa. To właśnie dzięki niej otrzymujemy przebaczenie grzechów i możemy dostąpić pojednania z Bogiem. Dlaczego właśnie dzięki krwi? Dlatego, że przelana krew Chrystusa jest najpewniejszym znakiem Jego śmierci, dowodem, że rzeczywiście oddał On życie za nasze grzechy. Gdyby Jezus nie umarł, lecz tylko zemdlał, nikogo by nie zbawił. Ale Jezus, który umiera za nas, uwalnia nas od groźby wiecznego potępienia, na które zasłużyliśmy jako grzeszni ludzie.

Jak mógłby pozostać przy życiu człowiek, który podczas wielu godzin był poddawany torturom, biczowany, a następnie przybity do krzyża? Jakże mógł nie umrzeć człowiek, który stracił całą krew, a potem został złożony do grobu, gdzie pozostawał od piątku wieczór do niedzieli rano? To przecież niemożliwe! Nie, Jezus naprawdę przeszedł przez śmierć!

2. Jezus został pogrzebany. Niektórzy mniemają /jakże niewiara bywa naiwna/ nie tylko, że Jezus nie umarł, lecz także, że mógł wyjść z grobu o własnych siłach. Jakże wielka jest ich niewiara! Nie liczą się oni jednak z faktami: napisane jest dosłownie, że nie tylko ciało Jezusa, lecz także Jego głowa owinięta była prześcieradłami, nie mógłby więc oddychać, nawet gdyby był tylko pogrążony w letargu. Teksty dodają, że przyjaciele Jezusa, którzy Go pochowali, pokryli Jego ciało około pięćdziesięcioma kilogramami wonnych substancji. Ten ogromny ciężar także stanowiłby przeszkodę w oddychaniu.

Poza tym, groby w tamtych czasach były tak skonstruowane, że nie można ich było otworzyć od wewnątrz. Pokrywę ich stanowił ogromny kamień w kształcie koła. W Ewangeliach czytamy, że pięć kobiet nie mogło nawet poruszyć kamienia pokrywającego grób Jezusa /Mk 16,3/. W dodatku kamień ten został »opieczętowany« przez władze, które postawiły też straż przy grobie. A Jednak! Gdy kobiety przybyły do grobu w niedzielę rano, zastały kamień usunięty, mimo iż grób strzeżony był przez strażników żydowskich i rzymskich, w celu zapobieżenia kradzieży znajdującego się w nim ciała.

Według niektórych, ten zamęczony na śmierć człowiek, który stracił całą krew, a następnie był przez tak długi czas pozbawiony tlenu, miałby sam usunąć kamień blokujący wyjście z grobu łamiąc w ten sposób oficjalną »pieczęć«, potem zwyciężyć stojących na straży uzbrojonych żołnierzy, a wreszcie przejść na swych zmiażdżonych nogach kilkaset metrów, aż do miasta aby zawracając na koniec przekonać swych przyjaciół, że zmartwychwstał!

Wszystkie usiłowania mające na celu dowieść, że Jezus nie umarł, skazane są na niepowodzenie. Gdy się im z bliska przyjrzymy, tracą wszelką wiarygodność.

Muzułmanie nauczają, że Jezus nie umarł, twierdząc, że zamiast Niego został ukrzyżowany ktoś inny. Ale jakąż niesprawiedliwością ze strony Boga byłoby zadanie takiej śmierci niewinnemu człowiekowi! Poza tym, przypuszczenie to nie ma najmniejszych podstaw historycznych. O tym, że Jezus nie umarł, możemy przeczytać w Koranie /Sura 4/. Jest jednak oczywiste, że jego autor, Mahomet, żyjący sześćset lat po Chrystusie, nie znał Ewangelii. Koran nie stawia zresztą jasno problemu. W innym miejscu czytamy /Sura 3/, że Jezus umarł. Stwierdzenie, które tam znajdujemy, że teksty Ewangelii zostały zniekształcone przez chrześcijan, nie da się w żaden sposób uzasadnić. Wiemy bowiem, że teksty Ewangelii, które dzisiaj czytamy, niczym się nie różnią od tekstów, które powstały blisko dwa tysiące lat temu. Poza tym, zostały one spisane ponad pięćset lat przed Mahometem, w epoce Apostołów Chrystusa. Sami Żydzi, od których lepiej znali fakty tylko uczniowie Jezusa, nigdy nie zaprzeczali, że został On zamęczony na śmierć.

Posiadamy zresztą pisane świadectwa dziewięciu autorów Nowego Testamentu, nie licząc świadectwa żydowskiego autora Józefa i kilku innych autorów z pierwszego wieku. Oczywistość faktów jest niezaprzeczalna.

Ktoś jednak mógłby zapytać: — Ale dlaczego właściwie śmierć Jezusa miałaby być tak ważna? Jakie to ma dla nas znaczenie, czy umarł On naprawdę, czy też nie? To nie Jego śmierć nas interesuje, lecz raczej życie.

Odpowiadam na to, że śmierć Chrystusa jest samym sercem Jego posłannictwa.

Jest ona także najistotniejszym punktem mojej argumentacji. Jeśli bowiem Jezus nie umarł na krzyżu, nie może mi przyjść z pomocą. Jeśli pozostawił mi tylko idealny model życia do naśladowania, jestem zgubiony, bo nie mogę, jak zresztą żaden człowiek, osiągnąć takiego jak On stopnia doskonałości.

Potrzebujemy czegoś więcej niż wzoru do naśladowania. Trzeba nam przede wszystkim bożego przebaczenia, przebaczenia naszych niezliczonych uchybień i wykroczeń. Przebaczenia, na które nigdy nie zasłużymy, i które możemy otrzymać jedynie dzięki śmierci Syna Bożego.

Oto dlaczego należy wierzyć w śmierć Jezusa, jak też w Jego boskość. Sam On mówi nam, że przyszedł po to, aby oddać życie na okup za innych: »Albowiem Syn Człowieczy nie przyszedł aby Mu służono, lecz aby służyć i oddać swe życie na okup za wielu« /Mk 10,45 nast./. Bóg mówi nam przez Biblię, że Jezus Chrystus jest ubłaganiem za nasze grzechy: »0n jest ubłaganiem za grzechy nasze, a nie tylko za nasze, lecz i za grzechy całego świata« /1J 2,2/. Swoją śmiercią spłacił nasz dług, umarł raz za nas wszystkich. Pełne lęku wołanie Jezusa na krzyżu — »Boże Mój, Boże, czemuś Mnie opuścił?« — świadczy o tym, że Jego śmierć miała nie tylko wymiar fizyczny, lecz także głębokie znaczenie duchowe. Jezus został odłączony od Ojca.

Umarł jak człowiek, ale ponieważ był zarazem Bogiem, Jego śmierć posiadała wymiar nadprzyrodzony. W ten właśnie sposób Bóg rozwiązał problem ludzkości zdemoralizowanej i zasługującej na potępienie z powodu swego buntu przeciw Niemu.

Oczywiście Bóg mógłby postąpić inaczej. Mógłby po prostu zakryć przed nami swoje oblicze, a tym samym pozostawić nas w wiecznych ciemnościach. Nie chciał jednak nas unicestwić, bo przecież każda osoba ludzka została na początku stworzona na Jego obraz. Innymi słowy, gdyby Bóg nas odrzucił, każdy z nas pozostałby na zawsze w swoim osobistym »piekle«. Nawet popełniając samobójstwo nie możemy wyzwolić się od samych siebie. Za to Bóg z łatwością mógłby nas się pozbyć wymiatając nas jak śmieci, a następnie jeszcze raz rozpocząć swoje dzieło, stwarzając nowy świat, świat nie znający grzechu i nie skażony naszą obecnością.

Bóg jest doskonały i dlatego potępia grzech. Jest jednak tak dobry, że kocha nas mimo naszych grzechów, mimo zła, które wyrządzamy. Musiał więc sprostać dylematowi, który wydawał się nie do rozwiązania: jak doprowadzić do pojednania nas ze sobą, podczas, gdy Jego absolutna sprawiedliwość mogła nas tylko potępić i wykluczyć sprzed Jego oblicza? Lecz jakiż to cud boskiej miłości i mądrości! Bóg znalazł rozwiązanie! Bóg stał się człowiekiem, a uczynił to z dwóch powodów:

Po pierwsze, przez swoje człowieczeństwo objawił nam, kim naprawdę jest. Dzięki ziemskiemu życiu Jezusa Chrystusa możemy zobaczyć i pojąć postępowanie samego Boga. Dzięki temu znamy dokładnie Jego charakter i myśl.

Po drugie. Bóg posłużył się swoim uczłowieczeniem w Jezusie, by poznać śmierć.

Jest oczywiste, że Bóg jako Bóg nie może umrzeć i jest nieśmiertelny. Zgodził się jednak umrzeć jako człowiek za ludzi, których stworzył. Ukarał sam siebie, zamiast ukarać swoje zgubione przez grzech stworzenia.

Tak więc, dzięki uczestnictwu w naturze ludzkiej. Bóg mógł również uczestniczyć w naszej śmierci, nie tylko w śmierci fizycznej, lecz także duchowej. Dlaczego wybrał tę najstraszniejszą śmierć, jaką jest ukrzyżowanie, ten iście piekielny wymysł Rzymian? Myślę, że Jego ogromne cierpienia fizyczne pomagają nam zrozumieć niewypowiedziane cierpienie Stwórcy oglądającego upadek stworzonego przez siebie człowieka.

Przez krzyż Swojego Syna, Jezusa Chrystusa, Bóg otwiera nam serce. Przekonuje nas o swej nieubłaganej nienawiści do grzechu, a zarazem nieskończonej miłości do grzesznika.

Bóg nie mógł już nic więcej powiedzieć. Ukrzyżowany Chrystus jest Jego ostatnim słowem. Teraz, zwraca się do każdego z nas z wezwaniem, które ma zarazem charakter ultimatum:

— Oto jak bardzo cię kocham, właśnie ciebie, oto cena, jaką zapłaciłem, by odzyskać twoją duszę i byś mógł poznać całą Moją dobroć.

Jaka jest twoja odpowiedź?

 

6. JEZUS CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ

Oprócz wcielenia i śmierci Chrystusa, najważniejszym wydarzeniem w dziejach ludzkości jest bezsprzecznie Jego zmartwychwstanie.

Mamy także wystarczające dowody zmartwychwstania, o wiele bardziej rzetelne niż dowody większości wydarzeń z okresu starożytności.

I. Świadectwa

Przede wszystkim posiadamy, jak już wspominaliśmy, świadectwa spisane przez nie mniej niż dziewięć osób. Sześć z nich — to naoczni świadkowie, którzy znali Jezusa osobiście i widzieli Go żywego po zmartwychwstaniu. Mówiliśmy już o tym w pierwszym rozdziale.

Musimy również pamiętać o stu dwudziestu uczniach Jezusa, z których wielu widziało Go w dniu zmartwychwstania, a także osiem dni później. Oni to właśnie trwali potem w modlitwie w »górnej izbie« w Jerozolimie. Jezus ukazał się co najmniej dwanaście razy podczas czterdziestu dni dzielących Jego zmartwychwstanie od wniebowstąpienia. Raz nawet widziało Go jednocześnie ponad pięćset osób.

Zresztą, dlaczegóż Jego uczniowie mieliby się decydować na narażanie życia przez długie lata dla głoszenia kłamstwa?

Czyż sam Jezus nie zabraniał w swoich naukach składania fałszywego świadectwa i czyż nie czynił tego w sposób jeszcze bardziej zdecydowany niż Prawo Mojżeszowe, do którego wszyscy oni przywiązywali wielką wagę?

Dlaczego wreszcie uczniowie Jezusa byliby tak przepełnieni radością i pewnością za każdym razem, gdy głosili dobrą nowinę o Jego zmartwychwstaniu?

Prawdziwym powodem tego, że większość ludzi nie wierzy w zmartwychwstanie Chrystusa nie jest niepewność faktów, gdyż są one wystarczające oczywiste. Nie wierzą oni z tej prostej przyczyny, że nie chcą wierzyć.

Zamykamy oczy na fakty, odrzucamy z góry dobrą nowinę, głoszącą, że Stwórca wyzwolił nas od tego, co nas najbardziej przeraża, od śmierci, która czeka przecież każdego z nas.

Zeznania dwóch wiarygodnych świadków wystarczają zwykle do uznania faktu za prawdziwy. Relacje dziewięciu świadków, to nad wyraz wymowne świadectwo. W dodatku, to, co wiemy o owych świadkach, potwierdza jeszcze bardziej prawdziwość ich zeznań. Byli to ludzie gotowi raczej umrzeć niż skłamać. Wielu z nich zresztą właśnie dlatego oddało swoje życie. Jeżeli sami chcecie ocenić ich świadectwa, zaopatrzcie się w egzemplarz Nowego Testamentu i dokładnie go przestudiujcie, a nie doznacie zawodu!

II. Pusty grób

Istnieje jeszcze jeden niezbity dowód zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Jest nim fakt, że trzy dni po ukrzyżowaniu Jego grób był pusty. Nawet najbardziej zaciekli wrogowie Jezusa spomiędzy Mu współczesnych nie próbowali temu zaprzeczyć.

Niedowiarkowie starali się na wszelkie sposoby ominąć fakty twierdząc, że świadkowie tamtych wydarzeń kłamali, albo się pomylili. Idea reanimacji, która miałaby wytłumaczyć wyjście Jezusa z grobu, jest, jak to już widzieliśmy, wykluczona. Gdzie więc było ciało Jezusa?

Żydzi próbowali przekonywać, że to Jego uczniowie wykradli ciało: „Ukradli ciało, podczas gdy my spaliśmy” — rozpowiadano. Można w tym miejscu postawić następujące pytanie: Skąd ci, którzy spali, mogli wiedzieć, że to właśnie uczniowie mieliby tego dokonać? Tymczasem uczniowie mieli tylko dwa miecze1. Jakże więc ta mała garstka wystraszonych ludzi mogłaby zwyciężyć uzbrojonych strażników żydowskich i rzymskich strzegących grobu?

III. Nowe narodzenie

A oto trzeci, niepodważalny dowód zmartwychwstania Chrystusa: jest nim doświadczenie nowego narodzenia. Doświadczają go wszyscy ci, którzy wierzą Jego świadectwu i którzy pragną otrzymać Jego Ducha. Dla tych, którzy są narodzeni z Boga, zmartwychwstanie Chrystusa nie jest już tylko problemem teologicznym czy historycznym, lecz przede wszystkim przeżywaną przez nich rzeczywistością. Nowe narodzenie pociąga za sobą radykalną przemianę naszego wnętrza. To właśnie stanowi największą potrzebę ludzkości.

Chcę wam teraz postawić następujące pytanie:

— Co jest największym problemem rodzaju ludzkiego? Czyż nie istnienie zła? Zło dosięga nas w trojaki sposób.

1/ Istotą problemu zła jest fakt, że jest ono zakorzenione w sercach wszystkich ludzi. Ani filozofia, ani religia, ani polityka, ani ekonomia, nie mogą zmienić ludzkiego serca. Jedynie Jezus Chrystus może to uczynić i czyni to, jeśli tylko człowiek zwraca się ku Niemu szczerze. Gdy przyjmujemy Ducha Jezusa Chrystusa, wówczas dokonuje On w nas cud: przemienia nasze serce, nadaje zupełnie nowy kierunek naszemu życiu, sprawia, że odwracamy się od zła, a nasze pragnienia stają się zupełnie inne niż przedtem. Wyzwala nas od grzechu, który był przyczyną naszego upadku duchowego.

2/ Zło dosięga nas także pod postacią cierpienia. Jest ono przede wszystkim konsekwencją ogromu zła wyrządzanego przez człowieka, które zawsze istniało na świecie. Tylko Jezus może ostatecznie przynieść ulgę w cierpieniu ludzkości. Obiecuje On, że położy kres nie tylko cierpieniu, lecz także wszelkiemu złu, które jest dziełem człowieka.

3/ Jednakże najgorszą postacią zła, która stanowi największą udrękę dla człowieka, jest śmierć. Nawet gdyby jakiś wielki prorok poradził sobie z dwoma pierwszymi aspektami problemu, nic by to nam nie przyniosło, ponieważ, nie potrafiłby sprostać trzeciemu, przychodzącemu do nas w postaci śmierci. Jeśli nie pokładamy nadziei w zmartwychwstaniu, »… jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy« /1Kor 15,32/. Innymi słowy: »powróćmy do prawa dżungli: każdy niech żyje dla siebie, nigdy dla innych! Używajmy życia, ile się da, nawet jeśli prowadziłoby to nas do czynienia zła, do wykorzystywania naszych bliźnich i zadawania im cierpień! Dbajmy tylko o własną skórę…«

Oto filozofia, którą, wyznaje dziś większość ludzi. Odkąd świat zachodni / to znaczy chrześcijański / przestał uznawać autorytet Biblii i Tego, o którym ona mówi, Jezusa Chrystusa, człowiek skłania się coraz bardziej ku tezie Hegla, która głosi, że prawda jest względna, oraz ku tezie Darwina, według której przeżywa ten, kto jest silniejszy i bardziej przebiegły. To okropne! Niszczymy w ten sposób nasze społeczeństwa na oczach innych narodów, które obserwują zepsucie naszych obyczajów i upadek cywilizacji. Jedyne ocalenie naszych społeczeństw — to powrót do Ewangelii Jezusa Chrystusa.

Zmartwychwstanie Chrystusa jest bezspornym dowodem, że istnieje niezawodne rozwiązanie problemu lęku przed śmiercią, od którego żaden człowiek nie jest wolny. Jeśli Bóg istnieje naprawdę, jeśli rzeczywiście jest wszechmocny i nieskończenie dobry, czyż nie da nam zadowalającej odpowiedzi na pytanie, które najbardziej nas przeraża, pytanie dotyczące śmierci? Jakże Stwórca, który powołał do życia cały rodzaj ludzki, mógłby nie zadbać o jego szczęście i dobro? Tak więc, było wolą Bożą, żeby prawdziwy człowiek powstał z martwych nie tylko po to, by pokazać, że zmartwychwstanie jest możliwe, lecz także, że Bóg przygotował je dla każdego z nas.
Jezus obiecał, że każdy, kto wierzy w Niego, będzie wzbudzony z martwych3. Czy obietnica ta wydaje się wam niedorzeczna? Jeżeli dziś wieczorem umrę, stracę kontakt z otaczającym mnie widzialnym i materialnym światem, ponieważ mój mózg przestanie funkcjonować i przestaną działać moje zmysły. Moja świadomość Bożej obecności pozostanie jednak nienaruszona. Bóg nie zapomni o tym, że stworzył mnie kiedyś w oparciu o kod genetyczny. Może On z łatwością, na podstawie tego samego kodu, »odtworzyć« całą moją istotę. Skoro mój kod genetyczny pozostaje w wiecznej pamięci Bożej, nie może się zagubić. Ponieważ w Nim złożyłem ufność, jestem dla Niego cenny i godny życia wiecznego. Gdyby natomiast mój kod genetyczny zaginął, przestałbym naprawdę istnieć.

Każdy z was zaczął swoje życie jako zapłodniona komórka, która podczas dziewięciu miesięcy życia płodowego pomnożyła się kilkaset miliardów razy, aż powstał z niej człowiek! Pomyślcie! Komórka ta rozmnażała się z nieprawdopodobną wprost szybkością, ale wcale nie w przypadkowy sposób. Jej rozwój musiał odbywać się według niezwykle złożonego i mądrze pomyślanego planu, żeby mógł z niej powstać człowiek, taki jak każdy z was. Wszystko rozpoczęło się od kodu genetycznego ukrytego w chromosomach, które przekazali wam rodzice. Czyż Bóg, który raz dokonał cudu stworzenia w oparciu o ów kod zapisany w jednej komórce, nie miałby mocy powtórnie tego dokonać, odnawiając istotę ludzką, nawet po rozkładzie jej ciała?

Każdej zimy, nasienie padające na ziemię ulega całkowitemu rozkładowi. A jednak! Roślina rodzi się na nowo, gdy tylko zabłyśnie wiosenne słońce. Tak samo, gdy Bóg odnowi całe swoje stworzenie, nasze istoty przybiorą na nowo swój prawdziwy kształt. Otrzymamy nowe ciała, będziemy jednak tymi samymi osobami. Czyż w lepszym świecie, który nastanie, świecie uwolnionym od niszczycielskiej mocy zła. Stwórca nie obdarzy nas na nowo ciałem?

Myśl o zmartwychwstaniu nie jest szaleństwem. Przeciwnie, to najbardziej logiczna koncepcja, jaką można sobie wyobrazić. Czyż Bóg, który stworzył najpierw materię w oparciu o prawa chemiczne i fizyczne, a następnie powołał do życia rośliny, zwierzęta, wreszcie człowieka, nie dokonał swego dzieła w sposób doskonały? Na podstawie czego przypuszczacie, że Stwórca wypowiedział swoje ostatnie słowo? Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa jest potwierdzeniem zamiarów Bożych dotyczących przyszłości. Bóg powierza nam swoją tajemnicę, zaznajamia nas ze swym doskonałym planem, do uczestniczenia w którym jesteśmy powołani.

Bóg mówi nam na kartkach Biblii, że odnowi wszystko, stwarzając nowe niebo i nową ziemię. Dzisiejszy świat, jakże wyniszczony przez zło i szaleństwo człowieka, ustąpi miejsca lepszemu światu, w którym zamieszka sprawiedliwość4. Bóg będzie miał swoją siedzibę pośród ludzi. Otrze On wszelką łzę z ich oczu i śmierci już nie będzie /Obj 21,3-4/.

Czekając na ten dzień, możemy już teraz uczestniczyć w nowym stworzeniu, pozwalając Duchowi Jezusa Chrystusa napełnić nasze serca. Kiedy światło Boże przenika nasze serca, wszelkie ciemności rozpraszają się. Odradza się nasz obumarły duch, przeniknięty promieniami Ewangelii Chrystusowej. Od tej godziny posiadamy bezpośrednią i osobistą znajomość Boga, której przedtem nie znaliśmy. Cieszymy się nowym życiem pełnym wiary i pokoju wewnętrznego, jaki nigdy przedtem nie wydawał nam się możliwy.

Jezus mówi, że tylko ci, którzy dostąpią nowego narodzenia, mogą wejść do Królestwa Bożego: »… jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego«6. To właśnie nowe narodzenie rozpoczyna w nas nowe życie. Nie ma ono ziemskiego pochodzenia, tak jak życie fizyczne, które dali nam rodzice. Jego źródłem jest Bóg, który, dając je nam, staje się naszym Ojcem.

Ponieważ owo nowe życie pochodzi od samego Stwórcy, jest niezniszczalne. Człowiek, który przyjmuje do serca Chrystusa, przyjmuje tym samym Ducha Stwórcy dającego początek życiu Syna Bożego. Dlatego właśnie Bóg nazywa nas swoimi dziećmi.

Nowe narodzenie jest więc prawdziwym zmartwychwstaniem naszego obumarłego ducha, przemienieniem naszego wnętrza, odrodzeniem serca. Bóg dokonuje w ten sposób cudu oczyszczenia, którego nigdy nie dokona żadna religia ani filozofia. Przemienienie serca człowieka to cud nad cuda!

Czyż Bóg, który może ożywić obumarłego ducha człowieka i przemienić jego serce, nie jest także w stanie odnowić ludzkiego ciała wzbudzając je z martwych? Myślę, że przemienienie serca człowieka jest tak samo trudne, a może nawet trudniejsze, niż przemienienie ciała. Stwórca, wskrzeszając już teraz naszego ducha zapowiada, że we właściwym czasie wskrzesi także i ciało.

Tak więc, nowe narodzenie jest bezspornym dowodem, że złożymy całą naszą ufność w Chrystusie.

Bóg przygotowuje nas do wspaniałego życia, którego jeszcze nie znamy. Przyjdzie dzień, w którym nasze odnowione istoty posiądą nową ziemię. W dniu tym otrzymamy nowe ciała, przystosowane do przebywania w bezpośredniej obecności Boga. Nasze oczy będą mogły Go oglądać, nasze uszy sycić się będą pięknem Jego głosu, natchnieniem dla naszej myśli będzie Jego miłość.

Teraz jednak, ważny jest dla mnie nie tyle kształt nowego wszechświata, lecz raczej radość z poznania mojego Boga i przebywania z Nim »twarzą w twarz«.

Wyobraźcie sobie tylko! W owym czasie znajdziemy się u samego źródła wszelkiej mądrości, piękna i życia. Jesteśmy powołani do oglądania Tego, który był od początku, którego ręka ukształtowała nasz świat.

Po co tracić czas na przeszukiwanie »gruzów«, podczas gdy niebiańskie miasto już otwiera się przed nami? Szukajmy prawdy ostatecznej!

 

7. JEZUS CHRYSTUS POWRÓCI

Powtórne przyjście Chrystusa — to ostatnia sprawa, o której chciałbym mówić.

Chrystus nie jest dla mnie tylko przeszłością, lecz także teraźniejszością i przyszłością. Przyszłością, gdyż oczekuję spełnienia się doskonałego planu Stwórcy. Czekam na chwilę, w której zapanuje niezmierzona Boża chwała.

Jezus obiecał, że powróci i odnowi wszystko /J 14,3/. Jest On jedyną nadzieją ludzkości.

Czy wiecie, dlaczego rozmaite ideologie rewolucyjne wzbudzały od początku swego istnienia tak wielki entuzjazm? Otóż jest tak dlatego, że miały one w sobie coś, co można by nazwać »prorockim przesłaniem«. Ich wyznawcy mówili: »Stworzymy idealne społeczeństwo, uczynimy z ziemi raj«. To właśnie taki idealizm pociąga tylu intelektualistów. Myślą oni, że nowa doktryna pozwoli im stworzyć doskonałe społeczeństwo, w którym panowałaby równość. Mniemają, że zapewni ona lepszą przyszłość ludzkości.

Żadna ideologia ludzka nie osiągnie jednak nigdy głoszonych przez siebie ideałów, ponieważ nie może zmienić serca człowieka. Jej zwolennicy chcą dokonywać swoich cudów zmieniając na lepsze środowisko człowieka, modyfikując jego ramy społeczne i ekonomiczne. Programy takie są jednak niemożliwe do zrealizowania. To fikcje, na które dają się nabrać rzesze biedaków. W krajach, gdzie oficjalnie próbuje się realizować jakąś ideologię, ludzie są tak samo jak gdzie indziej, a może nawet bardziej, źli, okrutni, pełni egoizmu, pozbawieni moralności. Przypomina nam o tym współczesna historia świata. Ci, którzy sprawują władzę, nie są inni niż pozostali. Jedno jest pewne: nic nie demoralizuje człowieka w takim stopniu jak władza.

Posłanie Jezusa Chrystusa zawiera w sobie również wizję przyszłości, która jest nadzieją dla rodzaju ludzkiego. Jej urzeczywistnienie będzie możliwe, gdyż nie zależy ono od wysiłków wyniszczonej przez grzech ludzkości, lecz od działania wszechmocnego Stwórcy.

Jezus już teraz dokonywać zaczyna tego wielkiego dzieła. Tylko wówczas, gdy serce każdego człowieka zostanie przemienione pod wpływem działania Ducha Chrystusowego, wtedy jedynie będą mogły powstać idealne społeczeństwa.

Oto jaka jest różnica między Duchem Jezusa Chrystusa, a ideologiami ludzkimi. Te ostatnie głoszą: »Ty właśnie musisz dać mi…«, podczas gdy Jezus mówi: »To Ja daję ci…« Tak, Jezus oddał wszystko, nawet swoje życie.

Tylko On może stworzyć idealne społeczeństwo. Wszystkie religie, filozofie, wszystkie systemy ekonomiczne i polityczne stawiają sobie za cel stworzenie idealnego społeczeństwa w nadziei zapewnienia szczęścia człowiekowi. Ceł ten jest jednak utopijny. Ostateczne szczęście może dać tylko Jezus Chrystus, ponieważ jedynie On może zmienić naturę ludzką.

Dlatego właśnie czekam na powtórne przyjście Jezusa. Jeśli Jezus żyje — a przecież wiemy, że tak jest — dlaczegóż nie miałby ukazać się pośród nas? Zresztą już jest między nami! Zawsze, gdy dwóch lub trzech spośród Jego uczniów spotyka się, by wspólnie rozmyślać o Nim, by pełnić Jego wolę, wiemy, że On jest z nimi /Mt 18,20/. Wiem, że jest On ze mną nawet wtedy, gdy idę sam ulicą. Odkąd znam Boga przez Jezusa Chrystusa, sensem mego istnienia jest przeżywanie każdej chwili w Jego obecności.

Gdy wszystkie narody zwrócą się w końcu ku Niemu, będzie On wśród nich obecny w całkiem inny sposób. Odpowie im po prostu: »0to jestem«! Ujrzy Go wtedy każde oko. Przyjdzie w mocy i chwale, otoczony światłością, przed Nim kroczyć będzie sprawiedliwość i prawda. Będzie to cudowne, a zarazem straszne: cudowne dla tych, którzy Go miłują, straszne dla tych, którzy Nim gardzą. Będzie to czas, w którym wszystkie narody będą musiały zdać sprawę ze swojej postawy wobec Syna Bożego.

Dla tych z nas, którzy dzięki nowemu narodzeniu należą do Chrystusa, Jego przyjście będzie największą radością, jaką można sobie wyobrazić. Oglądać Tego, którego się miłuje — to być w niebie! Sam Jezus Chrystus, tak jak i wszyscy prorocy, uprzedza nas jednak, że Jego powtórne przyjście poprzedzone będzie okresem bardzo trudnych doświadczeń. Dziś już widzimy, że zbliżają się owe dni zagłady. Świadczy o tym chociażby skonstruowanie przez człowieka bomby nuklearnej. Wiek nasz widział już wiele strasznych rzeczy, lecz to, co ma nadejść, przerasta wszelkie wyobrażenie. Jezus mówi nam:

»Tedy bowiem nastanie wielki ucisk, jakiego nie było od początku świata, i nie będzie«3. Dopiero w chwili, gdy narody będą bliskie samounicestwienia, człowiek gotów będzie porzucić swoją niewiarę. Zwróci się ku Stwórcy wołając:

„Ześlij na ziemię Jezusa z Nazaretu”!
Wtedy Chrystus odpowie: „Oto jestem!”
Co do mnie czekam z utęsknieniem na ten moment. A wy? Jaki jest wasz wybór?
Bóg mówi:
„… uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony …” /Dzieje Apostolskie 16,31/
Jezus Chrystus mówi:
„…kto wierzy we Mnie, ma żywot wieczny” /Jan 6,47/
Mówi także:
„… kto …nie słucha Syna, nie ujrzy żywota …” /Jan 3,37/
Raph Shallia
Wg http://www.czytelnia.chrzescijanin.pl/artykuly/s/kim_naprawde_jest_jch.htm